menu

Leśniewska Lucyna z d. Gogolewska – „Relacja z wygnania”

Leśniewska Lucyna z d. Gogolewska – „Relacja z wygnania”

Lucyna Leśniewska z d. Gogolewska, ur. w 1933 roku, w czasie wybuchu II wojny światowej mieszkała wraz z rodzicami, Stanisławem i Antoniną oraz rodzeństwem w Warszawie na Ochocie przy ul. Grójeckiej. Stanisław Gogolewski w 1941 roku został wysłany do KL Auschwitz, gdzie zginął. Antonina została wówczas sama z szóstką dzieci. W czasie Powstania Warszawskiego rodzina została wygnana do obozu przejściowego w Pruszkowie, a następnie wysłana na wieś pod Głogowem. Ponieważ nikt nie mógł przyjąć 7-osobowej rodziny, dzieci trafiły do różnych gospodarstw. Swoje wspomnienia Pani Lucyna Leśniewska przekazała Muzeum Dulag 121 w 2023 roku.

Urodziłam się w 1933 r. w Warszawie w wielodzietnej rodzinie robotniczej. Było nas sześcioro rodzeństwa. Mieszkaliśmy w Warszawie na Ochocie przy ul. Grójeckiej 21. W czasie wojny przebywaliśmy w schronie po przeciwnej stronie ulicy (ul. Grójecka 20).Do szkoły podstawowej poszłam dopiero w wieku 9 lat. Spowodowane to było tym, iż w 1941 roku mój ojciec został aresztowany i uwięziony na „Pawiaku”, z którego po trzech miesiącach wysłano go do obozu w Oświęcimiu, gdzie zginął. Ja musiałam zajmować się opieką nad najmłodszą siostrą urodzoną w 1940 roku, żeby matka mogła zarabiać na nasze utrzymanie. Jedliśmy co było możliwe – brukiew, ziemniaki z kapustą. Tak żyliśmy do powstania.

Gdy wybuchło powstanie mieszkałam na Ochocie – ul. Grójecka 21 m. 41. Powstanie zastało nas bez matki, która była wówczas z moją najstarszą siostrą „na szmuglu”. Matka nieraz jeździła na wschodnią granicę, aby handlować. Z Dworca Południowego (gdzie dziś jest Metro Wilanowska) zdołała przedostać się z siostrą przez Filtry do nas, na ul. Grójecką, pomimo ostrzeliwania. Musiała, bo zostawiła w domu dzieci.

Pamiętam paskudny moment, kiedy przyjechało trzech Niemców na motorach (zapamiętałam, że motory były z koszami, a oni takie mieli blachy na piersiach). Kazano nam wyjść z budynku i iść do piwnicy. I my wszyscy z tego domu – to był trzypiętrowy budynek – zeszliśmy. Zaraz jednak przyjechali inni Niemcy, krzycząc, żebyśmy z tej piwnicy szybko wychodzili. Okazało się że tamci mieli w tych koszach kanistry z benzyną. To było okropne. Potem starsi ludzie mówili, że by nas żywcem spalili.

Wypędzono nas z piwnicy i pognano ulicą Grójecką na bazar przy ul. Opaczewskiej. Dokładnej daty nie pamiętam, być może to było pod koniec sierpnia lub we wrześniu. Jak długo byliśmy na tym bazarze pod gołym niebem, również nie pamiętam. Z bazaru pędzono nas ulicami do jakiegoś tunelu, którym przeszliśmy na stację Odolany (przy Dworcu Zachodnim). Tam załadowano nas do wagonów towarowych i wywieziono do dużej hali w Pruszkowie.

Nie pamiętam, jak długo byłam w Pruszkowie, gdzie panował ogólny niepokój oraz obawa, co się z nami stanie. Zapamiętałam paskudną wielką halę, beton, rowki, którymi płynęła ciecz. Trudno było o jakąś toaletę. Panował chaos, pamiętam płacz dzieci. Stawałam w kolejce po zupę, którą brałam w jakąś metalową miskę. Mama się straszenie denerwowała, co z nami będzie. Wiedzieliśmy, że segregują ludzi. Jednych wysyłają do obozów, innych do chłopów na wieś. Matka musiała z nami podejść do wielkiego stołu. Tam siedziała tam komisja Niemców, którzy na nas patrzyli i decydowali, gdzie nas wysłać.

Trafiliśmy do Głowna pod Łowiczem. W Głownie skierowano nas na wieś. Nazwy wsi nie pamiętam. Rozdzielono naszą rodzinę po gospodarstwach. Było mi bardzo ciężko, ponieważ byłam oddzielona od matki i rodzeństwa. Musiałam pomagać w tym gospodarstwie. Pasłam również krowę. Kaleczyłam nogi chodząc po rżysku. Nie miałam zimowego obuwia, byłam w sandałkach. Gospodarz zrobił mi z drewna trepy bez pięt, w których musiałam chodzić.

Zaraz po wyzwoleniu matka z nami wróciła do Warszawy. Zajęła mieszkanie przy ul. Adama Pługa 1/3, ale, jak się okazało, były to budynki spółdzielców, którzy mieli pełne prawo wrócić do swoich mieszkań. Przeniesiono więc nas do budynku na ul. Brylowskiej, podzielonym na pojedyncze klitki. Mieliśmy 10 metrów na nas sześcioro. Brat spał na kuchni, ja na podłodze, na sienniku. Tam mieszkaliśmy do 1954 roku.

Szkołę podstawową ukończyłam dopiero w 1950 roku. Po ukończeniu szkoły podstawowej odbyłam praktyczną naukę zawodu w przemyśle poligraficznym jako składacz monotypowy w Warszawskich Zakładach Graficznych przy ul. Tamka 3. Po ukończeniu nauki zostałam służbowo do drukarni im. Rewolucji Październikowej ul. Mińska 65. W 1967 roku podjęłam naukę w IX Liceum Ogólnokształcącym dla pracujących, a następnie w Technikum Poligraficznym dla pracujących – wydział zaoczny. W drukarni im. Rewolucji Październikowej pracowałam do chwili przejścia na emeryturę.

Lucyna Leśniewska z d. Gogolewska, 1952 r.

Powiązane hasła

”None

Skip to content