menu

Morzeńska Danuta z d. Sobczyńska – „Z bólem serca zacznę opowiadać”

Morzeńska Danuta z d. Sobczyńska – „Z bólem serca zacznę opowiadać”

Danuta Morzeńska z d. Sobczyńska w czasie wybuchu Powstania Warszawskiego mieszkała z matką, Leokadią Sobczyńską, przy ul. Piwnej 29. Jej ojciec, Władysław Sobczyński, został w czasie okupacji wysłany na roboty przymusowe do III Rzeszy. Wypędzona z matką ze Starego Miasta, zdołała odłączyć się z obcą kobietą od pędzonego pochodu i dotrzeć do dziadków mieszkających w Długosiodle. Leokadia Sobczyńska została pognana do obozu Dulag 121 w Pruszkowie, a następnie wysłana na roboty do III Rzeszy. Po wojnie członkowie rodziny połączyli się i wrócili do Warszawy. Wywiad z Panią Danutą Morzeńską został przeprowadzony w 2023 r.

Proszę się przedstawić.

Danuta Morzeńska z d. Sobczyńska. W czasie Powstania miałam dziewięć lat. Z bólem serca zacznę opowiadać to, co jeszcze pamiętam z okresu lat dziecinnych. Otóż mieszkaliśmy na ul. Piwnej 29, kiedy wybuchło powstanie. Ja urodziłam się w Warszawie na ul. Karowej. Było nas trzy, trzy córki rodzice mieli. Bardzo przeżywałyśmy okupację niemiecką. Bardzo bałyśmy się Niemców. Pamiętam zasłonięte okno na czarno i to, że nie mogłyśmy same opuszczać domu.

Zanim wybuchło powstanie to tatuś nasz, żeby utrzymać rodzinę – bo mamusia nie pracowała – jeździł na linii Warszawa-Tłuszcz. Kupował za Warszawą żywność, mąkę, ziemniaki. Pewnego razu, kiedy pojechał w tamtym kierunku, został złapany w łapance i osadzony na ulicy Skaryszewskiej. Mamusia, jak się dowiedziała, że tatuś na Skaryszewskiej siedzi, to wzięła nas trzy i poszłyśmy tam. Tatuś w oknie do nas kiwał, płakałyśmy. Jak Niemcy ich wyprowadzali, to wyszłyśmy się pożegnać. Pamiętam, że któraś z nas ścisnęła Niemców za nogi i prosiła. Odegnali nas. Wywieziono go z Dworca Wschodniego do Niemiec, do fabryki parowozów.

Czy wie Pani więcej o pobycie taty w Niemczech?

Tata mój był hydraulikiem. Mówił, że ciężko pracował[1].

My ponad dwa lata byłyśmy same z mamusią. Babcia mieszkała w Długosiodle, 70 km od Warszawy. Pomogła mamusi i zabrała dwie córki, żeby było jej lżej. Ja zostałam, ponieważ już chodziłam do szkoły, do sióstr na ul. Starą. Przeżywałam to strasznie, bałam się nawet sama być w domu, czy nie wejdzie jakiś Niemiec.

Jak Pani zapamiętała czas Powstania Warszawskiego?

Mamusia chowała się ze mną po piwnicach, schronach na ul. Wąski Dunaj. Siedzieliśmy też w schronie w tym budynku, gdzie jest mały pomniczek „Wars i Sawa”[2]. Stamtąd znów uciekliśmy do piwnicy w czasie alarmu. Pamiętam różne: „Heil Hitler!”, „Raus!”, „Halt!” itd. Nie mogę tego zapomnieć.

Mamusi brat, Kazimierz Kacpura[3], został powstańcem, zginął, i do tej pory nie ma po nim śladu. Nie wiemy, gdzie jest pochowany. Jedyną pamiątką jest to, że jego nazwisko jest na tablicy Muzeum Powstania Warszawskiego.

Czy wie Pani więcej o jego życiu i udziale w powstaniu?

On u nas mieszkał, potem się ożenił i na ulicy Dzielnej zamieszkał u swojej żony, Zofii. Jako młody chłopak do Imki[4] chodził, to był chyba dom kultury. Uczył się jakiegoś zawodu i należał właśnie do tego AK.

Wiedziała Pani wówczas o tym?

Ja wiedziałam tyle, że mamusia szyła im opaski biało-czerwone, a nam uszyła woreczki na szyję z wyhaftowanym imieniem, nazwiskiem i datą urodzenia. Mówiła, że jak napisze czymś, to się zmaże. Szyła w ręku, bo nie mieliśmy maszyny.

Czy włożyła coś do woreczka?

Medalik na pewno.

Czy miały Panie kontakt z bratem mamy w czasie powstania?

Nie, kompletnie nie. Zginął. Ciocia go poszukiwała, mamusia, babcia. Wie Pani o tym, że po powstaniu to wszyscy się ukrywali? Nie wolno było powiedzieć, że się jest AK-owcem. Być może ktoś wiedział, co się z nim działo, ale każdy się bał powiedzieć, przyznać się.

Do Pani nie doszła żadna informacja?

Nie. W pewnym czasie Niemcy zaczęli wysiedlać wszystkich ze Starówki. Nie pamiętam daty. W każdym razie byliśmy przerażeni. Mamusia to, co mogła, to złapała w tobołeczek i szliśmy razem, z tej piwnicy wysiedleni. Nie wiem, w którym miejscu ja z jakąś „staruszką” odeszłam. Ta pani jeszcze nie była taką staruszką, ale pamiętam, że ona udawała, że jest taka przygarbiona.

To była krewna, znajoma?

Nie, to była chyba obca zupełnie kobieta.

Nie zna Pani jej imienia i nazwiska?

Nie. W jaki sposób nam się udało odejść z tego wygnania przez ulice Warszawy, to w tej chwili nie pamiętam. Szłyśmy z tą panią przez lasy. Ja bałam się, płakałam bardzo. Nie pamiętam też, jak długo szłam, ale znalazłam się w jakiś sposób u babci w Długosiodle. Mamusia niestety została pognana dalej – na Wolę do kościoła, a z kościoła do Pruszkowa, do obozu przejściowego. Nie wiem, jak długo mamusia tam była. Stamtąd została wywieziona do Niemiec. Najpierw do fabryki papieru, gdzie podobno kuzynkę spotkała.

Czy mama mówiła więcej o drodze swoich losach od momentu, kiedy została z Panią odłączona, np. o samym pobycie w obozie?

Mówiła tylko, że była w tym Pruszkowie, że byli głodni, że płakała, bo nie wiedziała, co ze mną.

A czy mama opowiadała o pobycie na robotach przymusowych? Mówiła gdzie pracowała? Jakie tam były warunki?

Na pewno mamusia w fabryce papieru ciężko pracowała, bo mdlała tam. Ta kuzynka powiedziała, że mamusia nie radziła sobie, nie miała siły. Przenieśli ją do innej fabryki[5]. Z tamtej fabryki przenieśli ją do baora i pracowała u Niemki jako służąca.

Proszę powiedzieć jak to się stało, że mama spotkała się tam z kuzynką?

Nie mam pojęcia.

Jak kuzynka się nazywała?

Hanna Domżalska, z męża Wiśniewska. Mieszkała na Woli przy ul. Wroniej. Nie wiem, czy była w Pruszkowie, czy innym sposobem została wywieziona do Niemiec. W każdym razie z mamusią się spotkała. Potem mamusia, nie pamiętam, w którym momencie, spotkała się tam z tatusiem.

My uchodziłyśmy przez ten okres, kiedy nie było rodziców, za sieroty. W Długosiodle nie mieliśmy żadnej wiadomości o rodzicach, czy żyją, czy nie żyją. Jak były pierwsze reparacje, to najmłodsza siostra zgłosiła się po nie. Usłyszała: „Bądźcie szczęśliwe, że zostałyście nie zgermanizowane”. Nie przyjęli nawet tego pisma. Do dziś nie chcą wypłacać reparacji.

Kiedy myśmy szły z siostrą z cmentarza w okolicy Wszystkich Świętych – z grobu dziadka, który został na naszych oczach zastrzelony w lutym 1945 roku przez Rosjan – ktoś woła: „Danusia, Ala!”. Uciekłyśmy. Lecimy do domu, babcia mówi: „Co się stało? Co wy tak lecicie?”. A my, że jakaś pani wołała. Babcia wyszła przed furtkę i mówi: „Danusia, Ala! Matka wraca”. Mamusia wróciła, ku naszej wielkiej radości, ku naszemu zdziwieniu, że jednak żyje, bo mówiono o tym, że rodzice nie żyją. Tak skończyła się tułaczka nasza.

Kiedy tata wrócił?

Tata wrócił razem z mamusią, 2 listopada 45. roku.

Wrócili Państwo do Warszawy?

Mamusia z nami została w Długosiodle na okres ok. czterech miesięcy, bo urodziła następna siostrę. Tatuś sam pojechał do Warszawy. Szukał dla nas mieszkania i oczywiście pracy. Dom na Piwnej 29 był zupełnie zgruzowany. Taki był zwyczaj, że na gruzach domów, gdzie się mieszkało były kartki, że się poszukuje rodziny. Tam była między innymi kartka od cioci. Tata zamieszkał u tej cioci przy Podwale 7. Pracował przy odbudowie Warszawy.

Jak miała ciocia na imię i nazwisko?

Helena Gawlik z d. Sobczyńska. W czasie okupacji mieszkała z dziadkiem, Julianem Sobczyńskim, przy ul. Koźlej. Pracowała gdzieś w biurze, no i razem sobie żyli. Dziadek to już staruszek był, 81 lat miał, jak go bomba zabiła. 24 sierpnia 1944 roku dokładnie, w papierach z PCK jest napisane[6].

Ciocia potem była w obozie[7]. Ja miałam nawet cioci zdjęcia i jakieś zaświadczenia z obozu. Dałam to chyba do Muzeum Powstania Warszawskiego. Bili ją Niemcy, nogi miała pobite, że nie mogła chodzić w ogóle. Później z tego obozu gdzieś indziej się znalazła, ale nie wiem gdzie.

Rozumiem. Jakie były Pani dalsze losy?

Po kilku miesiącach przyjechałyśmy do Warszawy i przez jakiś czas wszyscy mieszkaliśmy u cioci w jednym małym pokoju, a rodzice i sąsiedzi pomagali wyremontować mieszkanie w tym samym domu, przy ul. Podwale 7, na parterze. Zamieszkaliśmy tam, bo mamusia była bardzo zżyta ze Starówką. Nie chciała nigdzie indziej szukać mieszkania.

To podobno był jakiś pałac Ostrowskich[8]. Pamiętam, że był ogromny pokój z podłogą kamienną, taką jak salceson, z różnych kamyczków. Sklepienie to była taka kopuła. Nie było drzwi i nie było okien. Tatuś na gruzach gdzieś jakieś ramy znalazł, więc te ramy zbijał gwoździami. Własnymi rękoma rodzice i my nosiliśmy cegły ze zgruzowanej Warszawy, żeby jako tako wybudować sobie na nowo mieszkanie.


[1] Zgodnie z informacjami przekazanymi przez Międzynarodową Służbę Poszukiwań (International Tracing Service, ITS) w Bad Arolsen Władysław Sobczyński podczas wojny był zatrudniony w Zakładach Naprawczych Kolei Niemieckich w Stendal oraz Glückstadt.

[2] Pomnik „Wars i Sawa” aut. Janiny Mireckiej znajduje się przy ul. Brzozowej na Starym Mieście.

[3] Kacpura Kazimierz, ur. w 1923 r., ostatni adres: ul. Dzielna 31.

[4] Właśc. Związek Młodzieży Chrześcijańskiej „Polska YMCA” – powstała w 1923 r. organizacja społeczna, zbudowana na podstawach programowych międzynarodowej organizacji YMCA, której celem jest wspieranie wszechstronnego rozwoju młodzieży w zgodzie z etyką chrześcijańską. Siedziba organizacji przy ul. Konopnickiej 6 w Warszawie od 1929 r. służyła mieszkańcom stolicy za nowoczesne centrum towarzyskie i rozrywkowo-kulturalne.

[5] Zgodnie z informacjami przekazanymi przez Międzynarodową Służbę Poszukiwań (International Tracing Service, ITS) w Bad Arolsen Leokadia Sobczyńska podczas wojny była zatrudniona w Zakładach Naprawczych Kolei Niemieckich w Glückstadt.

[6] Zgodnie z informacjami przekazanymi przez Polski Czerwony Krzyż Julian Sobczyński zginął w czasie Powstania Warszawskiego w 1944 r. i pochowany został przy ul. Koźlej. 5.05.1945 r. miała miejsce ekshumacja ciała do Ogrodu Krasińskich, 29.05.1947 r. spoczął na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w kwaterze batalionu „Gozdawa” jako NN.

[7] Zgodnie z informacjami przekazanymi przez Polski Czerwony Krzyż Helena Sobczyńska przebywała w obozie 3 w Hüttenhausen 13a, p-ta Mindelsteten, pow. Kindenburg.

[8] Prawd. mowa o pałacu Młodziejowskiego (także: pałacu Morsztynów) znajdującym się w Warszawie przy ulicy Miodowej 10, z oficynami przy ulicy Podwale 7.

Powiązane hasła

”None

Skip to content