menu

Zdzieborski Tadeusz – Wspomnienia sierpień 1944 – maj 1945

Zdzieborski Tadeusz – Wspomnienia sierpień 1944 – maj 1945

Tadeusz Zdzieborski, ur. w 1930 r., w czasie wybuchu Powstania Warszawskiego mieszkał przy ul. Lubelskiej po prawobrzeżnej stronie Warszawy. 20 sierpnia 1944 r. w godzinach porannych mieszkańców ulicy pognano na Dworzec Wschodni i wywieziono do obozu Dulag 121. Po pięciu dniach pobytu w obozie przejściowym w Pruszkowie Tadeusz Zdzieborski został przewieziony do obozu pracy przymusowej w Pirmasens Nord. Tam doczekał wyzwolenia przez wojska amerykańskie w kwietniu 1945 r. Wspomnienie zostało przekazane do Muzeum Dulag 121 w 2021 r.

W nocy z 13 na 14 sierpnia 1944 r. został rozstrzelany samolot brytyjski Liberator  – 178 RAF, który dokonywał zrzutów broni dla walczących powstańców Warszawy. Samolot rozbił się nad jeziorkiem kamionkowskim przy parku Skaryszewskim. Rano o świcie udałem się nad jezioro. Z rozbitej przystani zabrałem Łódź i popłynąłem w te miejsce. To, co zobaczyłem: ciała załogi były pochowane pod dużym drzewem, przy brzegu jeziora. Na drzewie była przybita kartka, na której były nazwiska poległych. Wisiał również zegarek męski kogoś z załogi.

Przy wraku samolotu było kilku mężczyzn, Polaków. Jeden z nich odezwał się do mnie, czy umiem pływać i czy pomogę wydobywać amunicje, leżącą w wodzie przy brzegu jeziora. Rozebrałem się i przy brzegu szukałem pocisków ckm z rozbitego samolotu. Znalezione pociski wkładałem na brzegu w zarośla. Szukając dalej na głębokości około 1 m zobaczyłem leżącą nogę ludzką w bucie futrzanym, urwaną do kolana. Z trudem ją wydobyłem. Ciężar i muliste dno jeziora w tym miejscu, sprawiały trudność. Po wydobyciu złożyłem na brzegu przy pociskach. Nagle usłyszałem krzyk: nadjeżdżają niemcy [pisownia oryginalna – przyp. red.]. Włożyłem spodenki i bluzę i szybko odpłynąłem od brzegu. Mężczyzna zabrał się również. Płynąłem łodzią w stronę kościoła na kamionku, bardzo wolno. Posiadałem tylko pół wiosła od kajaka. Łódź nie miała wioseł. Niemcy z parku zaczęli strzelać w naszą stronę. Nagle poczułem ból w klatce piersiowej i w ustach krew. Wiosło wypadło mi z rąk. Mężczyzna, widząc to, wyskoczył z łodzi do wody i płynął do brzegu.

Niemcy przestali strzelać, spoglądali przez lornetkę w moją stronę. Usłyszałem mówiący po polsku głos [dobiegający z] parku, z pytaniem, czy jestem ranny i gdzie. Odpowiedziałem, że jestem ranny, nie wiem gdzie, ale bardzo krwawię i jest mi ciężko oddychać. Zapytał jeszcze, kto wskoczył do wody z łodzi. Odpowiedziałem, że to mój straszy brat. Chcieliśmy zobaczyć zestrzelony samolot. Kazali jemu dopłynąć do łodzi i do brzegu i natychmiast opuście ten teren.

Na brzegu nie mogłem ustać na nogach, bardzo krwawiłem i było mi słabo. Mężczyzna odzież miał całą mokrą, ja zakrwawione ubranie. Wziął mnie na swoje ramię i doniósł do rogatek grochowskich, a dalej, do domu, donieśli mnie moi bracia. Tu, po zdjęciu odzieży, zobaczyłem że zostałem trafiony kulą w górny szczyt lewego płuca pod obojczykiem i wylotem przez łopatkę. Nie miałem pomocy lekarskiej.

20 sierpnia nastąpiła pacyfikacja naszej ulicy Lubelskiej. Przez megafon ogłoszono, że w ciągu 30 minut musimy opuścić domu i stawić się na placu przy kościele Pallotynów przy ulicy Skaryszewskiej [Kościół Chrystusa Króla Pokoju przy ul. Skaryszewskiej 12 – przyp. red.].

Tu nakazano oddać rzeczy osobiste i w kolumnie poprowadzono na Dw. Wschodni, gdzie stały wagony towarowe. Ładowano po 40 osób i zamykano. W tych wagonach dowieziono nas do obozu Dulag 121 Pruszków. Umieszczono w hali nr 5. Tu, przez kilka dni przebywania, leżałem na gołym betonie. Raz jeden w punkcie sanitarnym położono na moją ranę ligninę nasyconą jodyną i plastry. Były tu dwie polskie pielęgniarki i niemiecki lekarz.

Piątego dnia pobytu w obozie Dulag 121 – Pruszków odbyła się selekcja i ludność z hali nr 5 skierowano do wagonów towarowych przy obozie. Zadrutowano drzwi. Tym transportem wieziono nas 3 dni w stronę Niemiec, do obozu ogrodzonego drutem kolczastym miejscowości Pirmasens Nord. W barakach gołe prycze z desek. Przebywaliśmy tam 4 dni, odbyła się kwarantanna, włosy z głów do gołej skóry obcięto. Otrzymaliśmy po dwa zastrzyki, b. bolesne. Zrobiono zdjęcia z numerami obozu. Otrzymałem nr 2329.

Z tego obozu skierowano nas do robót ziemnych w kamieniołomie, a następnie do sypania nasypów kolejowych i odbudowy torów kolejowych uszkodzonych przez bomby lotnicze aliantów w Zagłębiu Saary [zagłębie przemysłowe w Niemczech w kraju związkowym Saara – przyp. red.]. Wyżywienie nasze składało się 300 gr. chleba dziennie, łyżki marmolady, gorzkiej kawy, zupy z kapusty lub jarmużu. Tak trwało do końca wojny…

W pierwszych dniach dekady kwietnia 1945 r. wyzwoliły nas wojska amerykańskie.

Do Polski powróciłem 11 maja 1946 r.

Książeczka pracy Tadeusza Zdziebiorskiego. Ze zbiorów prywatnych

Powiązane hasła

”None

Skip to content