Na wycieczkę 2: Wokół komina, czyli dwór, cukrownia i elektrociepłownia
Zapraszamy do zapoznania się z drugą krajoznawczą trasą rowerową, którą przygotowaliśmy dla Was na wakacje. Tym razem udamy się na zachód od Pruszkowa w kierunku wsi Moszna. Axis mundi naszej wycieczki będzie jeden z najwyższych kominów w Polsce – komin nigdy nieuruchomionej elektrociepłowni Pruszków II, wokół którego poprowadziliśmy pętlę prowadzącą wśród rozległych pól i łąk równiny łowicko-błońskiej. Wśród atrakcji: dwór, cukrownia, 2 folwarki, 3 mosty na Utracie, cmentarz ewangelicki i 3 cegielnie. Jak przystało na jedno z najbardziej płaskich miejsc na Mazowszu i w kraju, jeśli zgubicie drogę, wystarczy rozejrzeć się za biało-czerwonym kominem, który widać podobno nawet z odległości 50 km.
Wokół komina, czyli dwór, cukrownia i elektrownia
Długość trasy: ok. 26 km
Link do trasy: Wokół komina
1. Start – Stacja PKP Pruszków
Trasę rozpoczynamy przy stacji PKP od strony od strony Gąsina i Żbikowa. Spod parkingu skręcamy w lewo w Ul. Waryńskiego, która po kilkuset metrach odbija w prawo w ul. Promyka, która poprowadzi Nas aż do wiaduktu nad autostradą.
(UWAGA! Polecamy przejechać na drugą stronę ul. Waryńskiego już przy stacji PKP ze względu na niebezpieczne dla rowerzystów poprowadzoną ścieżkę rowerową przy skręcie w ul. Promyka!)
2. Stawy rybackie
Przejeżdżając przez wiadukt nad autostradą, warto na chwilę przystanąć. Roztacza się stąd ciekawy widok na Górę Żbikowską (najwyższy szczyt Pruszkowa – 130 m n.p.m.) po wschodniej stronie oraz na rozległe trzcinowiska po zachodniej. Szczególnie tym ostatnim warto poświęcić kilka słów. Jeszcze w latach 60. funkcjonowało tu gospodarstwo rybackie należące niegdyś do majątku Moszna, który przez długi czas utrzymywał się właśnie ze sprzedaży ryb. Kompleks stawów położony był po obu stronach Utraty i ciągnął się wzdłuż rzeki aż do wysokości dzisiejszego komina Elektrowni Pruszków II w Mosznie. W jego skład wchodziło 11 odgrodzonych od siebie wąskimi groblami stawów. Większość z nich znajdowała się na prawym brzegu Utraty, czyli, patrząc z wiaduktu, za rzeką. Po lewej stronie rzeki był tylko jeden, za to największy staw, którego granice wciąż wskazuje granica falujących na wietrze szuwarów. Pierwsze wzmianki o prowadzeniu tu gospodarki rybackiej pochodzą już z 1783 r. z sielanki „Moszny” Jana Pawła Woronicza, który opisując dwór wspominał: „A przy swoich budowlach groźne stawi stroże/Maiąc rozkosz, że tego nikt widzieć nie może”. Jeszcze w okresie powojennym, kiedy majątek Moszna został przejęty przez PGR, prowadzono tu gospodarkę rybacką. Jednak w związku z pogarszającą się jakością wody w Utracie, hodowli ryb w 1963 r. zaprzestano w tutejszych stawach. Dziś przypominają o nich tylko pasma szuwarów.
Z wiaduktu kierujemy się dalej prosto aż do skrzyżowania dróg przy remizie strażackiej we wsi Moszna, na którym skręcamy w prawo. Po około 200 m, jeszcze przed mostkiem na Utracie, skręcamy w lewo.
3. Dwór w Mosznie
Pierwsze wzmianki o wsi Moszna pochodzą już z pierwszej połowy XIV w. Majątek, w którego skład wchodziły rozległe łąki, kompleks stawów rybackich wraz z młynem, a w późniejszym okresie także cegielnia i chlewnia oraz okoliczne wsie – Krosna, Moszna i Koszajec – często zmieniał właścicieli. Nie sposób wymienić ich wszystkich, więc wspomnimy tu podkomorzego warszawskiego i starostę mławskiego Mikołaja Grzybowskiego (poł. XVI w.) oraz jego syna, sekretarza i lustratora dóbr królewskich Teofila, biskupa poznańskiego Antoniego Onufrego Okęckiego (XVIII), regenta kwarty i hibernego skarbu koronnego Piotra Łączyńskiego, fabrykanta Jana Daniela Hummela (I. poł. XIX w.), oradynatora Szpitala Dzieciątka Jezus Adama Gliszczyńskiego (II. poł. XIX w.) czy bracia Górscy, którzy byli jego właścicielami do końca wojny, kiedy w dworze znaleźli schronienie uchodźcy z Warszawy. Po wojnie majątek znacjonalizowano zamieniając w PGR. W przebudowanej po 1945 r. siedzibie dworu mieściło się m.in. kino. Najciekawszym opisem dworu jest pochodząca z 1783 r. sielanka „Moszny” poety Jana Pawła Woronicza, którą zadedykował swojemu mentorowi biskupowi Okęckiemu, w której czytamy:
Moszny, ozdoba wiosek, a wzór dla ziemianów.
Tam Palemon w zasługi y cnoty doyrzały
Dziedzic po swoich przodkach sytych piękney chwały,
Osłabione trudami siły swe ożywiał,
Uczył żyć po ziemiańsku, kmiotków uszczęśliwiał.
…
Otoż dwór Palemona, y mieszkanie wieyskie.
(Pomniycie, że to Moszny, a nie gmachy mieyskie.)
Te trzy domki na gruncie muru osadzone,
Trzciną drutem plecioną z gipsem powleczone,
Przeciw zimnu, y dżdżystym wichrom Akwilona
Z czeladką, z przyjaciółmi mieszczą Palemona,
Lipy mieysce żelaznych sztakietów trzymaią,
Murawy miasto bruku snu nie przerywaią.
…
Podźmy wewnątrz; tu człowiek nie bożek siaduie,
Co się prostemu człeku pokazać waruie,
A przy swoich budowlach groźne stawi stroże
Maiąc rozkosz, że tego nikt widzieć nie może.
Oto są pokoiki; powie kto, nie modne,
Bo po wieysku przybrane, skromne, y wygodne:
Nie widać tu muzaiek, muszlów, y porfirów,
Z prowadzanych od wschodu śrzodkiem morskich wirów
Dziś po wspomnianej przez poetę „ozdobie wiosek” pozostała jedynie zarastająca chaszczami ruina murowanego dworu z początku XIX w. oraz otaczający ją dziczejący park założony tu w 1894 r. według projektu Teodora Chrząńskiego. Wówczas ocienione lipami alejki, których linia w niektórych miejscach jest wciąż czytelna, prowadziły do nieistniejących już mostków na Utracie, a ich okolice zdobiły przedstawiające alegorie rzek marmurowe rzeźby dłuta Tomasza Righiego, które w latach 60. przeniesiono do warszawskich Łazienek, gdyż pierwotnie tam właśnie miały się znajdować. Zostały one zamówione w 1793 r. przez króla Stanisława Augusta, który zaraz po tym zmarł, nie uiściwszy artyście zapłaty.
Wjeżdżając od strony ulicy warto skręcić także w pierwszą odchodzącą w prawo alejkę, która doprowadzi nas do resztówki ceglanego muru oraz zabudowań gospodarczych. Dawniej nad zarybionym stawem mieścił się tu napędzany wodami Utraty drewniany młyn. Pan Dominik Wieciński podpowiedział nam również, że obok remizy Ochotniczej Straży Pożarnej w Mosznie, której teren w latach 50. został wydzielony z majątku na potrzeby straży, znajdują się pozostałości dworskiej lodowni, w której przechowywano łatwo psujące się pożywienie w ciepłe miesiące obłożone taflami lodu wycinanego wiosną na pobliskich stawach. Jadąc do kolejnego punktu zobaczycie je, tuż za siłownią plenerową, w postaci niewielkiego zarośniętego wzgórka.
Spod dawnego dworu cofniemy się na chwilę z powrotem do skrzyżowania w Mosznie. Tym razem tuż za remizą skręcamy w prawo i jedziemy prosto ok. 350 m, aż do drewnianego krzyża stojącego po lewej stronie drogi.
4. Spichlerz i komin
Kierując się ul. Słoneczną w kierunku zachodnim po prawej stronie wśród koron starych drzew dostrzeżemy ruiny zabytkowego, prawd. XIX-wiecznego spichlerza z czerwonej cegły, który niestety spalił się w 2014 r. Tuż przy nim od głównej drogi odbija w prawo obsadzona lipami aleja prowadząca w kierunku zabudowań gospodarczych (a dawniej młyna), a kilkadziesiąt metrów dalej kolejna, biegnąca w kierunku dworu. Warto przejechać się tą pierwszą kawałek i skręcić w lewo, bowiem od zachodniej strony dobrze widać bryłę spichlerza.
Ze wspomnianego skrzyżowania doskonale prezentuje się także axis mundi naszej wycieczki – komin Elektrociepłowni Pruszków II, który wznosi się nad okolicą na niebagatelną wysokość 256 m, co czyni go jednym z najwyższych w Polsce. Jest on jedyną pozostałością elektrociepłowni, która miała dostarczać ciepłą wodę dla północno-zachodniej Warszawy. Budowę rozpoczęta w połowie lat 80., ale na początku kolejnej dekady, tuż zanim ją ukończono, włodarze uznali że umiejscowienie elektrociepłowni w tym miejscu będzie nieekonomiczne… Budowę przerwano, a z ogromnej inwestycji ostał się tylko widoczny ponoć z odległości 50 km komin. Dziś, obok rozgłośni radiowych, korzystają z niego m.in. zagubieni rowerzyści-wycieczkowicze, którzy odnajdują dzięki niemu drogę. Jego widok będzie nam towarzyszył przez całą wycieczkę.
Spod ruin dawnego spichlerza wracamy jeszcze raz do skrzyżowania przy remizie, aby wjechać na zaplanowaną pętlę. Na wspomnianym skrzyżowaniu skręcamy w lewo i jedziemy cały czas główną drogą, która niegdyś prowadziła groblą miedzy stawami, do Domaniewa, gdzie przy sklepie spożywczym skręcamy w lewo i jedziemy cały czas prosto aż do folwarku Płochocin.
5. Folwark Płochocin
„Płochocin, wieś i folwark nad rzeczką Mrową, powiat błoński, gmina Radzików, parafia Rokitna, ma 382 mieszkańców” – czytamy w VIII tomie „Słownik geograficzny Królestwa Polskiego” (1887). Pierwsze wzmianki o wsi pochodzą jeszcze z XV w., kiedy należała do rodziny Płochockich, a następnie od pierwszej połowy XIX w. do rodu Toczyńskich. Wówczas w skład dóbr płochocińskich wchodziły także osiedle Józefów z „cukrownią i wiatrakiem” oraz wieś Wolica. Płochociński folwark zajmował się głównie hodowlą bydła mlecznego. Na jego terenie zachował się pałac zbudowany w połowie XIX w. dla znanego żydowskiego kupca Józefa Janasza, który nabył dobra płochocińskie w 1847 r. Autorem projektu był słynny klasycystyczny architekt Henryk Marconi, autor m.in. projektów gmachów Hotelu Europejskiego czy Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego w Warszawie. Niestety w XX w. pałac przebudowano i otynkowano. Na terenie parkowo-pałacowym, również wpisanym do rejestru zabytków, zachowały się także pochodzące z połowy XIX w. zabudowania folwarczne, wśród nich m.in. drewniany spichlerz. Obecnie teren jest własnością prywatną i nie jest udostępniony dla zwiedzających. Zabytkowe zabudowania folwarczne podziwiać można z drogi w kierunku Płochocina oraz z ul. Zabytkowej, gdzie znajduje się brama wjazdowa.
Spod folwarku wracamy na główną drogę w kierunku Józefowa. Po lewej stronie ukażą nam się budynki dawnej cukrowni. Tuż za nią skręcamy w lewo w ul. Robotniczą.
6. Słup wiorstowy
W Józefowie zachował się niezwykły zabytek z czasów Królestwa Polskiego – znajdujący się przy ul. Fabrycznej (kilkanaście metrów za biblioteką) słup wiorstowy. W Królestwie Kongresowym obowiązywały te same jednostki miary co w Cesarstwie Rosyjskim. Odległości mierzono więc nie w kilometrach, ale w wiorstach, która od 1835 r. według rosyjskiego prawodawstwa była odpowiednikiem 1066,790424 m. W 1825 r. zgodnie z zarządzeniem Namiestnika Królestwa przy wszystkich traktach pocztowych stanąć miały słupy wiorstowe informujące o odległości dzielącej środek danej miejscowości od Warszawy oraz kolejnego „głównego jakiego punktu”, licząc wzdłuż biegu traktu, a także nazwa miejscowości. W pierwszym okresie znakowania traktów słupy były drewniane. Malowano je w czarno białe ukośne pasy, a w późniejszym okresie trójbarwnie, w kolorach: czarnym, pomarańczowym i białym na ukośnych pasach. W drugiej latach 40. XIX w. zaczęto stawiać słupy z lanego żelaza, takie jak ten w Józefowie.
Spod słupa wiorstowego jedziemy dalej ul. Fabryczną aż do bramy dawnej cukrowni.
7. Cukrownia „Józefów” i osada robotnicza
Powstanie wybudowanej przez braci Przeworskich w latach 1865-66 Fabryki Cukru i Rafinerii „Józefów” było dla Płochocina i okolicznych wsi impulsem podobnym, jakim dla Pruszkowa było otwarcie wytwórni fajansu czy warsztatów kolejowych. W Płochocinie powstało osiedle robotnicze, a przynależące do okolicznych folwarków pola po horyzont zapełniły się uprawami buraków cukrowych. „Józefów”, w 1875 r. przekształcony w Towarzystwo Akcyjne, był najnowocześniejszą cukrownią w Królestwie Polskim i jedną z najnowocześniejszych w Europie. Jako jedna z pierwszych na świecie stosowała metodę dyfuzyjną, która znacznie skracała czas niezbędny do otrzymania cząsteczek cukru z buraków cukrowych. Już w 1881 r. w zakładzie zamontowano oświetlenie elektryczne. Dzięki dogodnemu połączeniu kolejowemu – otwartej w 1875 r. linii łączącej cukrownie z Wiedenką i uruchomionej w 1902 r. linii warszawsko-kaliskiej – zakład zdobył mocną pozycję na rynku rosyjskim. Szczyt produkcji fabryka pod prezesurą Dawida Przeworskiego osiągnęła w latach 1911-1914, kiedy bramy „Józefowa” rocznie opuszczało ok. 6 tysięcy ton cukru. Wynik, który udało się utrzymać także w międzywojniu. Należące do zakładu plantacje obejmowały wówczas ponad tysiąc hektarów. Cukrownia funkcjonowała do 1947 r., kiedy jej zabudowania spłonęły w pożarze. W częściowo odbudowanym zakładzie rozpoczęto produkcję gliceryny, którą można wytwarzać z melasy, a od lat 50. drożdże i rektyfikat. Znane jeszcze niedawno jako Mazowieckie Zakłady Przemysłu Spirytusowego i Drożdżowego POLMOS produkcję wódki rozpoczęły w latach 70. Przy ul. Fabrycznej zachowało się, dziś niestety popadające w ruinę, część oryginalnego założenia przyfabrycznej osady robotniczej z końca XIX w.
Niedaleko wjazdu na teren byłej cukrowni warto też zwrócić uwagę na stojącą przy drodze kapliczkę. Ufundowana została przez braci Przeworskich w 1890 r., czyli w 25-lecie rozpoczęcia budowy fabryki, o czym informuje znajdująca się z tyłu postumentu inskrypcja. Rzeźba Chrystusa Błogosławiącego wyszła spod dłuta znanego rzeźbiarza Bolesława Syrewicza.
Z Józefowa wracamy na drogę prowadzącą w kierunku Rokitna. Tuż za mostkiem na Utracie skręcamy w lewo w ul. Leśną prowadzącą wzdłuż ogrodzenia dawnej cukrowni. Wyjeżdżając za granicę zakładu warto zatrzymać się, aby spojrzeć na wyraźnie widoczne zabytkowe budynki cukrowni. Kawałek dalej od drogi odchodzić będzie prowadząca do mostka na Utracie ul. Urocza. Warto zerknąć na mostek, którego jednak nie przekraczamy. Pozostajemy na ul. Leśnej, którą kierujemy się dalej na wschód. Kolejny przystanek przy blaszanej hali.
8. Kolejki buraczane
Mijając ul. Leśną zabudowania byłej cukrowni, warto zatrzymać się na chwilę przy mostku nad Utratą przy ul. Uroczej, a następnie, jadąc w kierunku Moszny, zerknąć na rozciągające się nad rzeką pola przy ul. Nadrzecznej (przedłużenie Leśnej). W czasach poprzedzających upowszechnienie automobili głównym środkiem transportu była kolej żelazna. W drogi, które w porze opadów zamieniały się w nieprzejezdne rzeki błota, nie inwestowano. Kiedy w Płochocinie powstała cukrownia, jej okolicę pokryła gęsta sieć kolejowa. W 1875 r. otwarto odnogę kolejową prowadzącą ze stacji Pruszków do cukrowni, która biegła częściowo zachowaną do dziś trasą wzdłuż ul. Południowej na Gąsinie, a następnie wzdłuż ul. Pogodnej, aby przekroczyć Utratę mostkiem przy którym się znajdujemy. Połączenie z Wiedenką było konieczne, bowiem Kolej Warszawsko-Kaliską otwarto dopiero w 1902 r. Jeszcze na międzywojennych mapach wyraźnie widać, że cała okolica pokryta była również siecią kolei wąskotorowych, łączących „Józefów” z pobliskimi folwarkami i wsiami. Zbudowaną ją w 1925 r. Kolejne odnogi torów biegły od cukrowni do folwarku Płochocin, oddzielna do cegielni i folwarku Krosna (folwarkiem i cegielnią). Najdłuższa z nich prowadziła z cukrowni przez Wolicę, Rokitno, Czubin, Milęcin, Żuków, Tłuste aż do Kraśniczej Woli pod Grodziskiem Mazowieckim. Wąskotorówkami wożono do cukrowni uprawiane na okolicznych polach buraki cukrowe, a w odwrotnym kierunku melasę buraczaną powstałą jako produkt uboczny produkcji cukru, którą stosowano jako paszę dla zwierząt. Podjedźmy kawałek drogą (ul. Nadrzeczną) w kierunku wschodnim. Jedna z odnóg wąskotorówki biegła polami pod drugiej stronie Utraty wzdłuż jej biegu w kierunku folwarku Płochocin, który mijaliśmy jakiś czas temu od drugiej strony. Druga prowadziła wzdłuż drogi, na której się znajdujemy i po kilkuset metrach skręcała w kierunku południowym do folwarku Krosna, do którego właśnie się udajemy.
Spod blaszanej hali kierujemy się dalej na wschód. Po ok. 300 m skręcamy w ul. Józefowską, a na następnym skrzyżowaniu skręcamy w pierwszą ulicę w lewo, czyli w ul. Słoneczną. Po ok. 800 metrach dotrzemy do zabytkowej kapliczki i zabudowań folwarku.
9. Kapliczka i folwark
Kolejnym folwarkiem dostarczającym buraki cukrowe do „Józefowa” był folwark Krosna. Zbaczając na moment z trasy naszej wycieczki w ul. Słoneczną dotrzemy najpierw do ukrytej w cieniu klonowych gałęzi kapliczki – najstarszej na trasie. Inskrypcja na kamiennym postumencie datuje jej powstanie na 1870 r. – zaledwie pięć lat po powstaniu cukrowni w Józefowie. Kilkanaście metrów dalej znajdują się zabudowania folwarku – wśród nich murowany spichlerz z przełomu XIX i XX w. oraz znajdująca się naprzeciw niego brama, prowadząca do należących do folwarku sadów. Od połowy lat 20. XX wieku do folwarku, od strony północnej docierała nitka wąskotorówki, którą dowożono buraki do cukrowni, zaś przez sad, w kierunku południowym, prowadziła droga do oddalonej o pół kilometra linii kolei normalnotorowej Pruszków-Józefów.
Spod folwarcznej bramy wracamy z powrotem do skrzyżowania, na którym skręcamy w lewo w prowadzącą w kierunku wsi Krosna ul. Józefowską, której nie opuszczamy aż do ostatniego punktu wycieczki.
10. Ptaki krajobrazu rolniczego
Równina łowicko-błońska to jedno z najbardziej płaskich miejsc w Polsce, a ze względu na żyzne gleby dogodne do uprawy owoców i warzyw. Jadąc wśród pól warto zwrócić uwagę na gnieżdżące się w okolicy gatunki ptaków, których na co dzień nie zobaczymy w mieście. Są to ptaki związane z krajobrazem rolniczym, czyli takie które gniazdują albo bezpośrednio na polach albo w porastających miedze krzakach i zadrzewieniach. Nad wschodzącą kukurydzą lub ziemniakami zobaczymy latające lekko chybotliwym lotem czajki, których skrzydła w charakterystyczny sposób rozszerzające się ku końcom, a nie ku nasadzie. Na drodze często przysiadają dwa gatunki pliszek – żółta i siwa. Różni je kolor upierzenia, ale zachowują się bardzo podobnie. Oba gatunki biegają w szybkich zrywach po powierzchni jezdni, z której zbierają martwe owady, kiwając przy tym długimi ogonkami. Gdy wyostrzymy słuch być może dobiegnie nas lekko zachrypły i trzeszczący głos potrzeszcza, śpiewającego z linii telefonicznej bądź przydrożnego krzaka. Potrzeszcz należy do tej samej rodziny co trznadel, który podobny sylwetką wyróżnia się jednak intensywnie żółtym kolorem ubarwienia z rudymi wstawkami. Nad polami krążą także drapieżniki. Zataczający koła wysoko na niebie myszołów oraz charakterystycznie zawisająca nad polami pustułka, która chętnie przysiada także na drutach. Ten niewielki sokół gnieździ się na wysokich budynkach, szczególnie kościelnych wieżach, ale codziennie przylatuje nad pola, aby polować na drobne gryzonie.
11. Ferdynandówka
Jadąc ul. Józefowską po lewej stronie mijamy sporą gliniankę, a następnie dojeżdżamy do długiego budynku, który najprawdopodobniej służył jako mieszkanie dla robotników tutejszej cegielni. Okolice Krosnej, Koszajca i Brwinowa, gdzie wydobycie gliny rozpoczęto już na przełomie XVII i XIX w., stanowiło prawdziwe cegielniane zagłębie. W międzywojniu funkcjonowało tu kilkanaście cegielni, które korzystały z bogatych w surowiec ziem oraz z możliwości transportu swoich produktów, dzięki zbudowanej tu w latach 20. linii kolei wąskotorowych. Z „Księgi adresowej i informacyjnej przedsiębiorstw przemysłowych, handlowych i finansowych w Rzeczypospolitej Polskiej” z 1930 r. wiemy, że właścicielem cegielni mechanicznej „Ferdynandówka” w Krosnach był Leonard Wiencek. Wienckowie byli rodziną wielce zasłużona dla rozwoju Brwinowa i okolicy. Jak wspomina Maria Prosnak-Tyszkowa w publikacji „Cmentarz w Brwinowie” (Brwinów 2003) w tutejsze okolice „przybyli z okolic Będzina, zakładali cegielnie, młyny, tartaki”. Także tutejsza cegielnia leżała na trasie wąskotorówki, która biegła z cukrowni wzdłuż ul. Józefowskiej, ale kilkaset metrów przed cegielnią odbijała na południe w kierunku Kraśniczej Woli, zaś do „Krosnej” szła dalej wzdłuż ul. Józefowskiej odnoga, która w Koszajcu łączyła się z normalnotorowych połączeniem kolejowym Pruszków-Płochocin.
12. Cmentarz ewangelicko-augsburski w Koszajcu
Jeszcze przed II wojną światową Koszajec, niegdyś wchodzący w skład majątku Moszna, nazywany był „niemiecką wsią”. Pamiątką po niemieckich osadnikach, którzy przybywali tu w XVIII i XIX w. jest urokliwy cmentarz ewangelicko-augsburski. Znawca historii Brwinowa Grzegorz Przybysz wspomina, że prawo osadnictwa nadał kolonistom niemieckim właściciel majątku Moszna biskup Antoni Onufry Okęcki już w XVIII w. Przybywający na te ziemie Mennonici przywieźli ze sobą nowe, wydajniejsze sposoby uprawy roli i hodowli zwierząt. Założyli w Koszajcu pierwszy sklep spożywczy, piekarnię i mielący zboże na chleb wiatrak, którego pozostałości zachowały się we wsi jeszcze do lat 90. Modlili się w kościółku ewangelickim w Wesółce koło Płochocina. W Koszajcu mieszkali wówczas Gramsowie, Kundtowie, Gruhnowie (rodzina młynarzy), Süsdorfowie, którzy mieli ponoć opinię świetnych zdunów i wiele innych rodzin o niemieckobrzmiących nazwiskach. W centrum cmentarza, w cieniu rozłożystego kasztanowca, któremu kilka lat temu nadano imię „Ewangelik”, stoi drewniany krzyż wystawiony na grobie Karola Etnera – fundatora ceglanego muru otaczającego cmentarzyk. Po jego lewej stronie spoczywają także niemieccy żołnierze polegli na froncie Wielkiej Wojny, który przeszedł przez Koszajec i okoliczne miejscowości w październiku 1914 r. W czasie kolejnej wojny koszajeccy Niemcy stanęli przed tragicznym wyborem. Dziś możemy tylko spekulować czy część z nich podpisała Volklistę dobrowolnie czy pod przymusem. Niemal wszyscy odeszli wraz z końcem wojny, kończąc ponad dwustuletnią historię tutejszej społeczności niemieckiej, o której wciąż wiemy zbyt mało. Przez kolejne lata cmentarzyk w Koszajcu niszczał. Mur się rozpadał, znikały marmurowe płyty nagrobne. Dziś, po gruntownej renowacji, znów przypomina o skomplikowanych losach tutejszych ewangelików.
13. Cegielnia „Julianów”
Kilkadziesiąt metrów za cmentarzem ewangelickim po prawej stronie ul. Józefowskiej zobaczymy spore wyrobisko po wydobyciu gliny. Znajdowała się tutaj największa na naszej trasie cegielnia mechaniczna „Julianów” we wsi Koszajec, której właścicielem był również Leonard Wiencek, o czym wiemy z cytowanego już spisu abonentów z 1939 r. Zabudowania cegielni mieściły się po drugiej stronie ul. Józefowskiej. Prostopadle do drogi ustawione były długie budynki, prawdopodobnie suszarnie cegły. Kolejna, mniejsza cegielnia, tzw. środkowa, o której nie udało nam się zdobyć więcej informacji, znajdowała się koło cmentarza (z perspektywy naszej trasy tuż przed nim). Następna zaś, po której nie został ślad nawet w postaci wyrobisk, mieściła się kilkaset metrów przed nami, nieco głębiej po prawej stronie drogi. Była to prawdopodobnie cegielnia należąca do spółki Cegielnia Moszna Sp. z o.o., której właścicielami byli Witold Nasierowski i Stefan Wiencek z Warszawy. Również przy niej na międzywojennej mapie widnieją zaznaczone podłużne budynki, najpewniej suszarnie. Obie cegielnie – „Julianów” i „Moszna” – położone były przy linii Pruszków-Płochocin, która na tym odcinku biegła równolegle do ul. Józefowskiej, co znacznie ułatwiało transport produktów. Biegnąca zaś wzdłuż Józefowskiej linia wąskotorówki skręcała na północ wzdłuż dzisiejszej ul. Promyka – naprzeciwko cmentarza – obsługując przy okazji mieszczącą się tam cegielnię środkową.
14. „Kołchoz”
Ostatnim przystankiem naszej wycieczki, przystankiem nieco symbolicznym, są pozostałości Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej „Jedność”, którą mieszkańcy Koszajca nazywali po prostu „kołchoz”. Całkiem słusznie, bo powstające przymusowo w czasie kolektywizacji rolnictwa Rolnicze Spółdzielnie Produkcyjne były ich polskimi odpowiednikami. W późniejszym okresie część Spółdzielni upadło, niektóre przekształcano w kombinaty rolnicze. Koszajecka spółdzielnia zdaje się przetrwała, ale nie udało nam się ustalić w jakich latach funkcjonowała. Zdecydowaliśmy się jednak potraktować zarastające chaszczami budynki gospodarskie jako pretekst do podsumowania. W ciągu kilkuset lat historii tutejszego osadnictwa dwie główne siły kształtowały okoliczny krajobraz – rolnictwo, którym zajmowały się przez wieki tutejsze folwarki, a w okresie Polski Ludowej spółdzielnie, oraz przemysł, który wkroczył tu w XIX w. wraz z powstaniem józefowskiej cukrowni oraz rozwojem okolicznych osad robotniczych, m.in. tj. Pruszków. Mamy tu więc do czynienia z nakładającymi się na siebie, niczym przeźrocza, elementami krajobrazu postindustrialnego, o którym pisze się wiele, a który reprezentują dawne glinianki, kolejowe planty i rysujące się na horyzoncie sylwetki ceglanych kominów, oraz, rzadziej wspominanego, krajobrazu postagrarnego, reprezentowanego przez zarastające chaszczami dawne pola uprawne, porzucone budynki gospodarcze czy właśnie należące do „Jedności” pustostany.
Spod dawnej siedziby spółdzielni jedziemy w stronę autostrady i drogą biegnącą wzdłuż niej kierujemy się główną drogą prosto na komin i, mijając po lewej stronie nowe hale fabryczne, dojeżdżamy do zabytkowej kapliczki w Mosznie, gdzie nasza pętla „Wokół komina” się domyka.