Lipiński Eryk – noszowy w obozie Dulag 121
Eryk Lipiński (ur. 12 lipca 1908, zm. 27 września 1991) – karykaturzysta i satyryk, grafik, dziennikarz i felietonista, współzałożyciel tygodnika satyrycznego „Szpilki” i jego redaktor naczelny, więzień nr 2022 obozu koncentracyjnego Auschwitz (od 15.08.1940 r., zwolniony pod koniec 1940 r.), w czasie okupacji zaangażowany w pomoc Żydom, od sierpnia do jesieni 1944 roku zatrudniony jako noszowy w obozie Dulag 121, założyciel i wieloletni dyrektor Muzeum Karykatury w Warszawie, w 1991 r. uhonorowany tytułem „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”.
Powstanie Warszawskie
Obóz ten dobrze zapamiętałem. Opuszczone przez jeńców radzieckich drewniane baraki nie nadawały się do zamieszkania. Takiej ilości pluskiew w życiu nie widziałem. Nie tylko prycze, ale nawet stoły i taborety robiły wrażenie, że się ruszają. Oczywiście spędzenie nawet jednej nocy z milionami wygłodniałych insektów było nie do pomyślenia. Wobec tego wszyscy ułożyli się do snu w rowach przeciwlotniczych, większość po prostu na gazetach, tylko niektórzy na kocach.
Z koszar każdego dnia wywożeni byli do przymusowej pracy na Żerań. Po około tygodniu grupa mężczyzn została wywieziona do Niemiec, a Erykowi Lipińskiemu, który ukrył się na strychu jednego z zabudowań, udało się uniknąć wywózki. Po wydostaniu się z terenu koszar udał się ponownie na Saską Kępę do mieszkania znajomego, malarza i grafika Jacka Żuławskiego przy ulicy Saskiej 91, ale następnego dnia niemieckie oddziały znów otoczyły okolice Saskiej. Tym razem wszystkich wysiedleńców zaprowadzono na Dworzec Wschodni.
W obozie
Do obozu w Pruszkowie trafił w drugiej połowie sierpnia. Został zakwalifikowany jako zdolny do pracy i umieszczony w hali nr 6, spod której odchodziły transporty do obozów koncentracyjnych i na roboty do III Rzeszy. O tym, w jaki sposób uniknął wywiezienia z Dulagu, wspomina w „Pamiętnikach”:
W pewnym momencie zobaczyłem, że przez hale pędzi jak burza orszak biało ubranych ludzi, a na czele całej tej grupy maszeruje Zula. Zulą nazywali przyjaciele Kazimierę Drescherową, żonę doktora Edwarda Dreschera. Udało mi się zatrzymać jedną z biało ubranych pań i wręczyć kartkę z nazwiskiem, prosząc o dostarczenie jej Zuli. Po kilkunastu minutach siostra wróciła, podała mi ukradkiem opaskę z czerwonym krzyżem i poleciła, abym wraz z drugim „sanitariuszem” wyniósł z hali nosze z chorym. Plecak i jesionkę obiecała przynieść mi później. „Chorym” okazał się Jerzy Pichelski, który znakomicie odegrał swoją rolę, a naszą opiekunką była Ola Graczykowska, dziś pani doktor Aleksandra Graczykowska. Po serdecznym przywitaniu Zula zaprowadziła mnie do oficerów – lekarzy niemieckich – doktora Adolfa Königa i doktora Petera Klennera, mówiąc, że jestem jej przyjacielem. Obydwaj, uśmiechali się nieco dwuznacznie, ale zostałem zaangażowany jako krankenträger (pielęgniarz) w obozie Dulag 121.
Pierwsze kilka dni pracował na terenie obozu, ale nie mógł opuścić jego murów z powodu braku przepustki – wydawanego pracownikom dokumentu umożliwiającego swobodne poruszanie się po obozie i jego opuszczanie. Po jego otrzymaniu Eryk Lipiński przeniósł się do domu Wandy i Zbigniewa Mitznerów w Komorowie, a na terenie Dulagu 121 pracował tylko za dnia. Początek swojej pracy opisuje w żartobliwy sposób w „Pamiętnikach”:
Kiedy zorientowałem się w mechanizmach rządzących obozem, postanowiłem działać. Najpierw założyłem organizację podziemną, składającą się ze mnie i sierżanta Wehrmachtu, który oczywiście nawet nie podejrzewał, że do niej należy. Następnie wykradłem lekarzom niemieckim kolorowe ołówki (mieli ich spory zapas w szufladzie), którymi podpisywali listy chorych, po czym nauczyłem się podrabiać ich podpisy, co jako grafikowi nie sprawiło mi większej trudności. Dostałem jeszcze od doktora Andrzeja Garwicza spis rozmaitych chorób po łacinie i przystąpiłem do działania.
Jego specjalnością było wynajdywanie wśród tłumu wysiedlonych osób ze świata kultury i ułatwianie im opuszczenia obozu. Do najbardziej odważnych posunięć należało sporządzanie list fikcyjnie chorych, na których dodatkowo Lipiński podrabiał podpisy niemieckich lekarzy z obozowej komisji lekarskiej. Taka spreparowana lista była następnie zanoszona do tzw. „zielonego wagonu” – siedziby obozowego Gestapo – przez jedną z pielęgniarek bądź sanitariuszek. Po otrzymaniu podpisanej i uwierzytelnionej przez funkcjonariusza Gestapo fałszywej listy, Eryk Lipiński wyprowadzał grupę „chorych” na zewnątrz. Sprawę dodatkowo ułatwiał fakt, że strażnikiem sprawdzającym przy bramie zgodność wyprowadzonych osób z pozycjami figurującymi na liście, był przychylny mu żołnierz Wehrmachtu. Sam Lipiński dbał o jego przychylność, codziennie racząc go wódką. Szerzej o obranych metodach pracy w obozie pisze w „Pamiętnikach”:
Kiedy przybywał nowy transport zjawiałem się w hali, gdzie brano mnie za lekarza i zgłaszano się z różnymi dolegliwościami. Ale ja nie zajmowałem się prawdziwymi chorymi, wiedziałem, że i tak będą zwolnieni. Szukałem tych, którym należało pomóc i nielegalnie wyciągnąć z obozu. Sporządzałem więc listy fikcyjnie chorych w ukryciu ozdabiałem je podpisami niemieckich lekarzy, potem prosiłem jedną z koleżanek, aby zatwierdziła je w Grünewagen [niem. „zielonym wagonie”]. […] Oczywiście korzystałem z pomocy znajomych sióstr, do których mogłem mieć zaufanie. Toteż poza Zulą Drescherową współpracowałem z Marysią Kwaśniewską-Maleszewską, naszą znakomitą oszczepniczką, z piękną, rudowłosą Hanką Chomiczową, której ojca dobrze znałem, i z wieloma innymi siostrami. […] Dzięki tym machlojkom udało mi się wyciągnąć z obozu Tadeusza Brezę i jego żonę Zofię. Breza „chorował” na ciążę pozamaciczną. Doktor Garwicz był ginekologiem i większość podanych przez niego chorób wynikała z jego specjalności, w czym się oczywiście nie orientowałem. Marian Wyrzykowski figurował na mej liście jako Maria Wyrzykowska. Tadeusz Trepkowski miał jakoby lat 80, a Barbara – 9. Po prostu staruszek z wnuczką. Po podpisaniu listy przez gestapo Marię Wyrzykowską przerobiłem na Mariana Wyrzykowskiego. Trepkowskiego połowę osiemdziesiątki wytarłem gumką i miał lat trzydzieści, a jego żonie dopisałem dwójkę – miała teraz dwadzieścia dziewięć lat – i wszystko zgadzało się z kenkartą.
Erykowi Lipińskiemu udało się pomóc wielu osobom z polskiego świata artystycznego i literackiego, m.in. aktorkom Elżbiecie Barszczewskiej (1913-1987), Zofii Małynicz (1905-1988) i Janinie Niczewskiej (1908-1963), grafikowi, malarzowi i ilustratorowi Tadeuszowi Gronowiczowi (1894-1990), aktorowi i satyrykowi Edwardowi Dziewońskiemu (1916- 2002), rysownikowi Antoniemu Uniechowskiemu (1903-1976), aktorowi i pisarzowi Jerzemu Zawieyskiemu (1902-1969), dwukrotnie reżyserowi Antoniemu Bohdziewiczowi (1906-1970, w czasie Powstania szefowi zespołu operatorów Powstańczej Kroniki Filmowej, który Warszawę opuszczał po kapitulacji Powstania), reżyserowi Wilamowi Horzycy (1889-1959) i jego żonie Stanisławie (w obozie znaleźli się na początku września po upadku Starego Miasta), córce Stefana Żeromskiego malarce Monice Żeromskiej i jej matce Annie Żeromskiej, a także profesorowi geologii Waleremu Goetlowi (1889-1972). To również Eryk Lipiński miał odnaleźć na terenie obozu byłego prezydenta Polski, Stanisława Wojciechowskiego i jego żonę Marią i skierować ich do Kazimiery „Zuli” Drescher, która za pośrednictwem komisji lekarskiej uzyskała dla nich zwolnienie z obozu. W przekazanym Muzeum Powstania Warszawskiego zbiorze obozowej korespondencji Kazimiery Drescher zachowała się adresowana do niej karteczka autorstwa Eryka Lipińskiego z informacją o losie pisarza Stanisława Dygata i pana Tarasiewicza oraz prośbą o interwencję w sprawie Juliusza Saloniego.
Działalność Eryka Lipińskiego opisała we wspomnieniach Kiedy kłamstwo było cnotą Anna Danuta Sławińska, jedna z sanitariuszek i tłumaczek z obozowej komisji lekarskiej:
Człowiekiem, którego chciałabym poznać, jest Eryk Lipiński. On jednak działa „na szlaku”, a jego sprawy załatwiali przy komisji lekarskiej łącznicy. Był w bliskim kontakcie z panią Zulą Drescherową. Umiał sobie wszystko tak zorganizować, żeby nie tracić czasu i nie włazić nadmiernie w oczy. W moich wędrówkach z początkowego okresu zauważyłam go od razu – ruda marynarka, jasne włosy i charakterystyczny profil zwróciły moją uwagę. Sposób, w jaki pracował, spodobał mi się od pierwszej chwili. Nie wiedziało się, co robi, ale widać było, że nie obija się bezczynnie. Pracuje metodycznie, jest ostrożny, trudno mi więc zbliżyć się do niego. Jego powściągliwość stała się zresztą dla mnie oczywista, kiedy dowiedziałam się, że prowadził akcję wyławiania osób z warszawskiego świata artystycznego.
Pomoc Lipińskiego osobom ze świata kultury nie ograniczała się do uzyskania zwolnienia z obozu. Lipiński współpracował z Jarosławem Iwaszkiewiczem, Janem Szczepkowskim i Zbigniewem Mitznerem, którzy zawiązali nieformalny komitet pomocy uchodźcom ze świata kultury. „Pomoc komitetu – wspominał w Pamiętnikach Lipiński – polegała na tym, że każdy uchodźca otrzymywał niebieską koszulę w czarne paski, drobną kwotę i nocleg w domu Iwaszkiewicza, Mitznera lub profesora Jana Szczepkowskiego w Milanówku”. Wśród osób, którym udzielono pomocy, byli m.in. Wilam i Stanisława Horzycowie, którzy wyciągnięci przez Eryka Lipińskiego z obozu, znaleźli przyjazną gościnę w Stawisku u Jarosława Iwaszkiewicza. To właśnie gospodarz Stawiska polecał osobę Eryka Lipińskiego uwadze Kazimiery Drescher i prosił o przychylne rozpatrzenie jego próśb o zwolnienie osób ze świata artystycznego w liście pisanym do niej 11 września 1944 r. Eryk Lipiński osobiście przewiózł kolejką EKD ten list i doręczył do adresatki.
8 października Eryk Lipiński uzyskał zwolnienie dla swojej żony Anny Gosławskiej-Lipińskiej, a także dla towarzyszących jej osób: Krystyny Rutkowskiej i dla działacza PPS Zygmunta Zaremby (1895-1967), a także uzyskał skierowanie do transportu na teren Generalnego Gubernatorstwa dla zaprzyjaźnionego z nim aktora i reżysera Tadeusza Kańskiego (1902-1950). Wiadomo również, że po zakończeniu Powstania udało mu się dostać do burzonej i palonej przez Niemców Warszawy w grupie robotników i ze swojego mieszkania przy ulicy Chmielnej wynieść bezcenne przedmioty – fotografie i dokumenty rodzinne, a także teczki z rysunkami ojca, malarza Teodora Rawicz Lipińskiego.
Nie jest znana dokładna data, kiedy Eryk Lipiński zakończył swoja pracę na terenie obozu – najprawdopodobniej było to nie wcześniej niż w połowie października 1944 r. Przeniósł się wtedy z żoną i Krystyną Rutkowską do Częstochowy, gdzie zatrzymali się w domu kupca Mieczysława Tomskiego. Utrzymywali się tam, aż do końca okupacji niemieckiej, prowadząc zakład krawiecki.