Anna Runowska z d. Kurek – nagranie wideo
Anna Helena Runowska z d. Kurek, ur. w 1929 r., w czasie okupacji mieszkała na Woli przy ul. Płockiej z rodzicami i licznym rodzeństwem. W czasie Powstania Warszawskiego przedostała się na Stare Miasto, gdzie pomagała w ochotniczym Centralnym Szpitalu Chirurgicznym nr 1 przy ul. Długiej. Po upadku Starówki trafiła do obozu Dulag 121 wraz z ludnością cywilną, skąd została wysłana do wsi koło Piotrkowa Trybunalskiego. Prezentujemy relację nagraną w Muzeum Dulag 121 w 2021 r.
Fragment nagrania:
„Do obozu pruszkowskiego dostałam się w ten sposób, że kiedy Stare Miasto się poddało, to mój pan doktór […] mówi do starszych dziewczyn – bo były takie starsze sanitariuszki, które uczestniczyły przy operacjach, które przynosiły rannych i powstańców – dziewczyny, niech ona zdejmie mundur. Dajcie jej starą kieckę, jakąś do samej ziemi, żeby jej nie wyjawili, nie wyłowili z cywilów, co będzie z nimi szła. Niech ona idzie z cywilami, bo ona nie chce zejść do kanału. Ona woli zginąć, ale nie zejdzie do kanału. […]
I ja wyszłam z cywilami. Wiem, że żeśmy szli do Placu Bankowego […] i potem do Elektoralnej i żeśmy weszli w Elektoralną. Zatrzymali nas, kazali nam popatrzeć, jak kończy palić się całe Stare Miasto, bo już nigdy więcej tu nie powrócimy. I popędzili nas do Chłodnej, do Wolskiej i Wolską do kościoła świętego Wojciecha, i tam byłam u świętego Wojciecha chyba jedną noc i chyba dzień i noc.
Nad ranem – alarm, bo wywożą nas. Gdzie – nie wiadomo było. Popędzili nas od świętego Wojciecha – Wolską, Wolską – do Bema, Bema na Dworzec Zachodni. Tam już były podstawione węglarki. I pędzili nas do tych węglarek i wieźli nas. I ja patrzę, a tu Włochy, Piastów i Pruszków. I zatrzymali się w Pruszkowie i tylko, że do hali, od razu do hali wepchali wagonami od Piastowa, tą wielką żelazną bramą.
I tu w obozie byłam chyba dwa tygodnie. A może i więcej. Opiekowały się mną siostry zakonne. Przynosiły mnie gorące mleko w butelce – bo takie starsze małżeństwo było i ja tak w kąciku przy nim przytulona byłam. Tak, bo było mi zimno, bo tylko miałam tą sukienkę i takie sandałki, takie bosaczki na paseczki i skarpetki. Ja tak przy nich byłam. I te siostry zakonne się mną zaopiekowały […], one mnie przynosiły w takim półlitrowym garnuszku emaliowanym z uszkiem jedzenie. Ale ja nie miałam łyżki, a wstydziłam się powiedzieć, żeby i łyżkę mi dali, uważałam, że to może trochę za dużo. No mam w garnuszku zupę, no to dobrze, niech będzie. […]
Później podstawili wagony znowuż, nas wpakowali znowu w węglarki i już nas wieźli na gospodarstwa, do chłopów. Mnie wywieźli do Piotrkowa Trybunalskiego, od Piotrkowa Trybunalskiego jakieś 10 km, na wieś. […] Może ja byłam u tych biedniejszych gospodarzy. To oni wybierali nas. Oni nas wybierali, nie ja ich wybierałam, tylko oni nas. Podjeżdżali wozami i oni nas wybierali. Dostałam się do takiego chyba biednego gospodarza, bo tam chałupina była i taka przybudówka, jakby komórka była. Oni mieli jedną izbę, ich było dwie dziewczyny, i tata i mama. A ja byłam w tej komórce sama. Musiałam do lasu pójść, nazbierać gałęzi, żeby się napalić w piecyku, żeby było mi ciepło, no a już jedzenie to oni dawali.”