Suszycka Zofia – Powstańcze losy mojej rodziny
Zofia Suszycka, urodzona w Warszawie w 1940 roku, wraz rodzicami Kazimierzem Suszyckim, Wandą Suszycką, 7-latnim bratem oraz dalszymi krewnymi została wypędzona z walczącej stolicy do obozu przejściowego w Pruszkowie. W rozmowie przeprowadzonej w 2018 roku w Muzeum Dulag 121, Pani Zofia opowiedziała o losach swojej rodziny rozgrywających się na tle dramatycznych wydarzeń ’44 roku. W czasie ich trwania Pani Zofia miała zaledwie 4 lata – w jej pamięci zostały pewne sceny widziane oczami dziecka, przede wszystkim te o dużym ładunku emocjonalnym. Szczególnym nośnikiem pamięci, pomocnym Pani Zofii w rekonstruowaniu historii swojej rodziny, okazały się ocalałe kartki pocztowe oraz listy. Stanowią one wciąż żywe świadectwo niepokoju o los najbliższych i wysiłków czynionych, aby odnaleźć zaginionych krewnych. Poniżej prezentujemy historię rodziny Zofii Suszyckiej oraz zamieszczamy fragmenty przeprowadzonego wywiadu, zapisków z pamiętnika pani Zofii oraz treści listów i pocztówek wysyłanych podczas wojny przez członków rodziny.
W momencie wybuchu Powstania Warszawskiego 4-letnia Zofia Suszycka wraz z rodzicami Wandą Suszycką i Kazimierzem Suszyckim, 7-letnim bratem Kazimierzem, wujkami Stanisławem Strasburgerem i Kazimierzem Strasburgerem, ciocią Eką Strasburger, kuzynem Markiem Strasburgerem, babcią Wandą Saską z domu Strasburger oraz jej szwagrem Zygmuntem Strasburgerem mieszkała w Warszawie przy ul. Kopernika 26. Z tamtych dni zapamiętała atmosferę napięcia i strach przed bombardowaniami. Podczas jednego z bombardowań zginęła Eka Strasburger oraz jej synek.
Ojciec Pani Zofii, Kazimierz Suszycki był inżynierem – ukończył studia na Politechnice Warszawskiej na Wydziale Wodno-Sanitarnym. Wraz ze
Stanisławem oraz Kazimierzem Strasburgerami prowadził Instytut Wodno-Sanitarny mieszczący się obok miejsca zamieszkania rodziny, przy ul. Kopernika 26. W czasie trwania Powstania Warszawskiego mężczyźni angażowali się w pomoc warszawiakom – wiercili studnie, które służyły jako źródło pitnej wody dla powstańców oraz okolicznej ludności. Stanisław Strasburger oraz Kazimierz Strasburger brali również udział w służbie technicznej, przygotowując samochody pancerne na użytek walczących.
6 września, podczas bombardowania, dom państwa Suszyckich został zrujnowany.
Uciekaliśmy do piwnicy i wtedy bomba uderzyła. Nie można było po nic pójść, bo były ściany zarysowane, tylko dwie walizeczki wzięte były (…). Pamiętam, że [mama] szykowała masę różnych rzeczy do walizek, ale nic nie zostało zabrane, bo tak szybko to się stało. Był nalot i trzeba było biec szybko do piwnicy. Także potem tylko był pył, kurz i nic więcej.
Z piwnic mieszkańcy kamienicy zostali pognani ul. Konopczyńskiego, gdzie Niemcy ograbiali ludność z wartościowych przedmiotów, które miała przy sobie. Rodzina państwa Suszyckich nie posiadała ich wiele – z mieszkania wybiegli w tym, w czym byli.
Następnie rodzina została pognana pieszo do obozu przejściowego w Pruszkowie. Podczas wielogodzinnego, męczącego marszu 4-letnią Zosię niósł na ramionach jej ojciec.
Z obozu Zofia Suszycka zapamiętała obraz tłumu ludzi oraz starania swojej matki, aby zdobyć dla rodziny pożywienie.
Potem pamiętam pełno tych piesków, wilczurów. Dookoła Niemcy. I tam (…) w obozie masa ludzi – to jak małe dziecko zapamięta zawsze. No i pamiętam jak mama miała jakąś puszkę po landrynkach i to szła tam po zupę.
Podczas selekcji oddzielono mężczyzn – ojca Pani Zofii Kazimierza Suszyckiego, Kazimierza Strasburgera i Stanisława Strasburgera – od reszty rodziny. 10 września ojciec Pani Zofii wyjechał transportem do Włoszczowa. Udało mu się uciec, prawdopodobnie dzięki przekupieniu strażnika. Następnie dostał się on do Woli Wiśniowej, gdzie ukrywał się w majątku młynarza do dnia 26 września.
Papa miał znajomości i załatwiono ucieczkę dla niego i dla braci mamy. Wuj Stanisław Strasburger i wuj Kazimierz Strasburger pozostali twierdząc, że nic im Niemcy nie zrobią ze względu na nazwisko [chodzi o niemieckie brzmienie nazwiska Strasburger – przyp. red.]. Stało się odwrotnie.
Wujkowie zostali zesłani do obozu w Dachau, a następnie do obozu we Frankfurcie. Kazimierz zmarł. Losy Stanisława nie są znane.
Pozostała część rodziny – Wanda Suszycka z dziećmi, babcia Pani Zofii Wanda Saska oraz stryj Zygmunt – została wyprowadzona z obozu dzięki pomocy Stanisława Matrzaka, byłego pracownika Kazimierza Suszyckiego w Zakładzie Wodno-Sanitarnym oraz przewieziona do wsi Paprotnia koło Szymanowa. Warunki w miejscu przesiedlenia pani Zofia wspomina jako trudne.
Miejscowa ludność organizowała nocleg i mieszkanie. Mama chodziła do państwa Goszczyńskich, gdzie gotowała i opiekowała się dziećmi i tak nas utrzymywała. Wtedy po raz pierwszy miałam wszy. (…) W ogóle warunki prymitywne były bardzo – z babcią spałam, z mamą brat. Brud i tragedia.
Dodatkowego cierpienia rodzinie przysparzała rozłąka i niepewność o los najbliższych. We wzajemnych poszukiwaniach państwu Suszyńskim pomagali wspólni znajomi, którzy stali się adresatami listów i pocztówek z zapytaniami oraz informacjami o miejscu przebywania poszczególnych członków rodziny.
Szanowny Panie Kazimierzu jesteśmy zadowoleni, że Pan żyje po tak tragicznych przejściach. Współczujemy Panu, że Pan jest rozdzielony od rodziny i nie może się skomunikować z nimi. Rodzina Pana jest w Szymanowie, tj.: żona dzieci i matka. Dostałem karteczkę przez jedną z pań, która tam była i znów posłałem jeden list Pana z adresem.
Z listu Stanisława Matrzaka do Kazimierza Strasburgera, dzięki któremu Kazimierz Strasburger dowiedział się o losie swojej rodziny
Jest on pełen rozpaczy w poszukiwaniu swej żony i rodziny. Zawiadamiam go zaraz o pobycie Pani w Teresinie.
Z listu Kazimierza Szczodrowskiego (prawdopodobnie znajomego rodziny) do Wandy Strasburger z informacją o losach jej syna
A ja Was Najdroższa szukałem po całym świecie – wysłałem ze 30 pocztówek (…)
Z listu Kazimierza Suszyckiego adresowany do swojej żony, Wandy Suszyckckiej
Szczęśliwie, rodzinie udało się połączyć. Tak Pani Zofia wspomina radosną chwilę przyjazdu ojca:
No i pewnego dnia wracam z dworu i patrzę, że na poduszce mam piękne duże jabłko. Brat też. Więc wielka radość. Skąd? Okazuje się, że ojciec nas znalazł właśnie w Paprotni. Więc było straszne szaleństwo, pełno radości.
Po wojnie rodzina zamieszkała w Skolimowie, gdzie znajdował się dom należący do Wandy Strasburger. Pani Zofia skończyła szkołę pielęgniarską i w wieku dorosłym przeprowadziła się do Pruszkowa. Dziś, gdy wchodzi się do domu Pani Zofii, oczy przykuwają zdobiące ściany barwne, namalowane jej ręką, obrazy oraz stojące na podłodze i komodach – kosze jabłek.