menu

100&102 – Fabrykanci, inżynierowie, lekarze…

100&102 – Fabrykanci, inżynierowie, lekarze…

W przypadku historii Pruszkowa, trudno czasem rozdzielić działalność społeczną i obywatelską od niepodległościowej. To, co w przypadku innych, starszych stażem miast uznano by za działalność niepodległościową – na przykład walkę o tworzenie polskich szkół czy bibliotek, w przypadku rozwijającej się osady fabrycznej Pruszków było także przejawem działalności społecznej na rzecz miasteczka, którego instytucje wtedy dopiero powstawały. Konspiracyjna działalność zbrojna była kluczową, ale jedynie niewielką częścią ogółu działań podejmowanych w drugiej połowie XIX w. i pierwszych dwóch dekadach XX w. na rzecz wyzwolenia ojczyzny. W ramach powstałego wówczas masowego, społecznego ruchu, obok zawiązywania konspiracyjnych organizacji bojowych, tworzono polską oświatę i kulturę, budowano przemysł i równoległe do carskich instytucje społeczne, powoływano jawne i tajne stowarzyszenia i organizacje, tworzące zręby społeczeństwa obywatelskiego przyszłej Rzeczypospolitej.

Na pierwszym planie zabudowania fabryki ultramaryny Sommera i Nowera

Otwarcie drugiej nitki torów Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej w 1872 r. oraz decyzja władz carskich o fortyfikacji Warszawy, która zablokowała możliwość budowy nowych fabryk w obrębie planowanych umocnień, stworzyły doskonałe warunki do rozwoju przemysłu, szczególnie chemicznego i ciężkiego, we wsiach Pruszków i Żbików. Henryk Michalski 50. rocznicę otwarcia Wiedenki, tak podsumowywał w „Wędrowcu” (1894, nr 24) jej wpływ miejscowości położone wzdłuż jej trasy:

Dnia 15 b.m. i r. upłynęło lat pięćdziesiąt, od chwili, kiedy z pod filigranowego podówczas dworca Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, ruszył pierwszy osobowy pociąg, wioząc bezpłatnie pasażerów do… Pruszkowa, do tej bowiem tylko stacyi linią przed dwoma dniami wybudowano. Zaledwie pół wieku minęło, a jakiż olbrzymi przewrót wywołała ta najważniejsza w naszym kraju arterya komunikacyjna! Ileż to fabryk wzniesiono na gruntach dotykających do tej linii, jakim szalonym pędem wzniósł pomysł handel, gospodarstwo rolne.

Pierwszą pruszkowską fabryką była ponoć uruchomiona w 1878 r. niewielka wytwórnia farb i lakierów Juliusza Nowaka mieszcząca się przy dzisiejszej ul. Ołówkowej. Działała tylko rok, ale na obrzeżach folwarku już wkrótce powstały kolejne zakłady. Jeszcze tego samego roku w okolicy dzisiejszej ulicy Lipowej cegielnię uruchomili Jonas Abramson i Szulim Ditman, a rok później, w 1879 r., produkcję rozpoczęła pierwsza pruszkowska „metalówka” – fabryka odlewów żelaznych Adolfa Rothsteina, a w 1881 r. założona przez warszawskiego przemysłowca Mieczysława Rudnickiego i mieszkającego w Pruszkowie inż. Aleksandra Kuczyńskiego Fabryka Konstrukcyi Żelaznych i Kotlarnia Rudnicki & Kuczyński, która produkowała na zlecenie władz carskich m.in. bomby burzące, szrapnele i pociski przeciwpancerne. Niebawem dołączyła do nich jeszcze „blaszanka” Wilhelma Tillmannsa, ale pierwszym „ikonicznym” dla Pruszkowa zakładem, który nadał mu renomę i potwierdził aspiracje do stania się osadą fabryczną, była uruchomiona w 1883 r. Fabryka Wyrobów Fajansowych Jakuba Teichfelda, współwłaściciela znanej fajansówki we Włocławku i późniejszego fundatora pruszkowskiej gminy żydowskiej.

„Księga Adresowa Przemysłu w Królestwie Polskiem” 1907 r.
„Księga Adresowa Przemysłu w Królestwie Polskiem” 1907 r.
„Księga Adresowa Przemysłu w Królestwie Polskiem” 1907 r.

Szczyt pierwszej pruszkowskiej prosperity przypadł na ostatnie lata XIX w. i pierwszą dekadę XX w. To wtedy uruchomiono fabryki i instytucje, które w późniejszych latach stały się wizytówką miasta: Fabrykę Ołówków „St. Majewski i S-ka” (zał. w 1894 r.), Szkółki Żbikowskie rodziny Hoserów (zał. w 1896 r.), „Fabrykę Maszyn, Odlewnię i Kotlarnię – Józef Troetzer i S-ka” (zał. w 1903 r.) i „Pruszkowską Fabrykę Ultramaryny Sommer i Nower” (zał. w 1906 r.). Dla Tworek podobne znaczenie miała otworzona wówczas Warszawska Lecznica dla Obłąkanych (zał. w 1891 r.), a dla Żbikowa Warsztaty Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej (zał. w 1897 r.). Za pracą w fabrykach przybywały rzesze robotników. Dzięki nowym mieszkańcom Pruszków, Żbików i Tworki przechodziły raptowną przemianę. Wokół fajansówki wybudowano dla pracowników charakterystyczne „murowańce”, nieopodal „Ołówków”, żbikowskich warsztatów i tworkowskiej lecznicy powstawały robotnicze osiedla. Wraz z nimi rozrastała się miejska infrastruktura. Powstawały drogi, sklepy, zakłady usługowe oraz instytucje użytku publicznego. W ciągu zaledwie kilkudziesięciu lat trzy niewielkie folwarki zamieszkałe przez kilkuset włościan przeobraziły się najpierw w prężnie rozwijającą się kilkutysięczną osadę fabryczną, a później w miasteczko fabryczne – jedną z nielicznych wysepek przemysłowego kapitalizmu w Królestwie Polskim. Pod koniec pierwszej dekady międzywojnia Pruszków – jedno z wiodących miast Warszawskiego Okręgu Przemysłowego – liczył będzie już 29 tysięcy mieszkańców.

„Katalog wystawy rolniczo-przemysłowej w Warszawie” 1885 r.

Do Pruszkowa, Żbikowa i Tworek sprowadzali się przemysłowcy, przedsiębiorcy, inżynierowie, nauczyciele i lekarze – przyszła elita miasta, która z energią i oddaniem zaangażowała się w działalność na rzecz rozwoju osady. Przyszły Pruszków oprócz infrastruktury miejskiej potrzebował także instytucji użytku publicznego, tj. szkoły, biblioteki, lecznicy czy niezbędna w każdym miasteczku straż ogniowa. W czasie zaborów instytucje tego typu powstawały zwykle nie z inicjatywy władz, które wydawały odmowę lub zgodę na ich powstanie, ale organizowane były przez zamożnych mieszkańców, którzy dysponowali wystarczającymi środkami finansowymi oraz czasem niezbędnym do ich stworzenia. Nie inaczej było w przypadku Pruszkowa. Na efekty działalności nowych obywateli nie trzeba było długo czekać. Niebawem osada doczekała się pierwszych szkół i bibliotek, rozpoczęto budowę kościoła św. Kazimierza, a wkrótce także nowej świątyni na Żbikowie, powstawały szpitale, lecznice, przyfabryczne domy ludowe, a w późniejszych okresie także dziesiątki stowarzyszeń i organizacji. To właśnie nowi obywatele – wraz z robotnikami, którzy zrzeszali się w licznie wówczas powstających organizacjach robotniczych – tworzyli polskie instytucje w zarządzanym przez Rosjan, a później Niemców, Pruszkowie, Żbikowie i Tworkach, angażowali się w działalność społeczną, charytatywną i oświatową, walcząc o polską szkołę i zakładając jawne i tajne stowarzyszenia krzewiące kulturę polską, a w końcu – w walkę o samorządność miasta i niepodległość kraju.

Hrabia Antoni Potulicki
Źródło: Książnica Pruszkowska

W 1892 r. do Pruszkowa przeprowadził się z Wielkopolski hrabia Antoni Potulicki. Zamieszkał w neoklasycystycznym pałacyku, którego właścicielką była jego świeżo poślubiona żona Jadwiga Wołowska. 36-letni hrabia, z wykształcenia prawnik, był już wówczas doświadczonym urzędnikiem niemieckiej administracji, a przy tym gorącym polskim patriotą i zapalonym społecznikiem, który niezwłocznie podjął inicjatywę modernizacji wsi, starając się przenieść do Pruszkowa rozwiązania podpatrzone w znacznie nowocześniejszym zaborze pruskim.

Źródło: Książnica Pruszkowska

Hrabia czynnie uczestniczył w posiedzeniach sołeckich chłopów, skutecznie namawiając ich do dobrowolnego opodatkowania się na rzecz ogólnych potrzeb miejscowości. To z jego inicjatywy w 1895 r. przy ul. Kraszewskiego powstała jednoklasowa szkoła elementarna – pierwsza pruszkowska szkoła, której kilkanaście lat później, kiedy jej siedziba mieściła się już przy ul. Starowiejskiej, nadano imię Tadeusza Kościuszki, a w 1903 r., prawdopodobnie w tym samym domu, także biblioteka. Oficjalnie „Czytelnia Potulickiego dla pracowników jego cegielni i folwarku” przeznaczona była dla robotników wykupionej przez niego pod koniec XIX w. cegielni Abramsona i Ditmana, w rzeczywistości korzystać z niej mogli wszyscy mieszkańcy. W tym samym roku hrabia zaangażował się w działania komitetu budowy kościoła św. Kazimierza, którego budowa rozpoczęła się w 1906 r. na przekazanym przez niego placu i przy jego znacznej pomocy finansowej i materialnej. We wspominanym już domu przy ul. Kraszewskiego swoją siedzibę miało także zawiązane w 1906 r. dzięki staraniom literata Jana Szczepkowskiego oraz hr. Potulickiego pruszkowskie gniazdo Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, a w późniejszym okresie „Klub Atletów” i „Klub miłośników gry w palanta” – organizacji będących przykrywką dla działalności niepodległościowej. Kiedy władze carskie zakazywały działalności kolejnych powoływanych przez niego stowarzyszeń, hrabia swoje starania skoncentrował na stworzeniu w Pruszkowie i Żbikowie oficjalnie działającej Straży Ogniowej, która ostatecznie zainaugurowała swoją działalność w sierpniu 1912 r. Efekty przynosiła także jego energiczna działalność w radzie wsi, m.in. starania u władz carskich o nadanie wsi Pruszków statusu osady fabrycznej, a w późniejszym okresie o elektryfikację osady, które zwieńczone zostały sukcesem w 1913 r., kiedy z berlińskim przedsiębiorstwem podpisano umowę na budowę elektrowni.

W czasie Wielkiej Wojny, kiedy w 1915 r. pod naporem niemieckiej ofensywy wojska rosyjskie wycofywały się z Pruszkowa, hrabia Potulicki jako obywatel niemiecki został internowany i wywieziony w głąb Imperium Rosyjskiego, gdzie znacznie podupadł na zdrowiu. Zmarł 13 października 1919 roku – w kilka miesięcy po powrocie do niepodległej Polski, o którą całe życie walczył. Po jego śmierci hrabina Potulicka zamieszkała w Warszawie, a majątkiem opiekował się jej krewny pułkownik Rawicz, w międzywojniu opiekun pruszkowskiego harcerstwa i jedna z najbarwniejszych postaci w historii miasta.

Inżynier Józef Troetzer
Józef Troetzer

Od 1903 r. do wybuchu Wielkiej Wojny w miejscu, gdzie po jej zakończeniu powstanie wytwórnia obrabiarek, działała „Fabryka Maszyn, Odlewnia i Kotlarnia – Józef Troetzer i S-ka”. Produkowała m.in. kotły parowe, pompy, sikawki i inny sprzęt pożarniczy. Józef Troetzer (1866-1937) – absolwent politechniki w Zurychu, gdzie prezesował Stowarzyszeniu Polskiej Młodzieży Akademickiej „Ogniwo”, a po powrocie do Polski kontynuujący dzieło ojca, Adolfa Troetzera, przemysłowiec – był jednym z najbardziej zasłużonych społeczników i działaczy miejskich pierwszych dwóch dekad XX-wiecznej historii miasta. Wspierał organizację pierwszej pruszkowskiej biblioteki i elektryfikację osady Pruszków, był jednym z inicjatorów powstania i pierwszym naczelnikiem Ochotniczej Straży Ogniowej, którą wyposażył z własnych środków w nowoczesny sprzęt strażacki. W czasie wojny z ogromnym poświęceniem działał w instytucjach charytatywnych i pomocowych, wspierających mieszkańców Pruszkowa i Królestwa: w latach 1914-1916 przewodniczył pruszkowskiemu Komitetetowi Obywatelskiemu, a w latach 1916-1918 zasłużył się jako jeden z głównych działaczy Rady Głównej Opiekuńczej w powiecie warszawskim. Kiedy w 1916 r. Pruszków uzyskał prawa miejskie, Józef Troetzer znalazł się w składzie pierwszej Rady Miejskiej. Po wojnie teren po zniszczonej fabryce sprzedał reemigrantom z Ameryki i poświęcił się działalności społecznej i politycznej.

„Ołówkarze”

Założyciele Fabryki Ołówków St. Majewski i S-ka: Stanisław Majewski (po lewej) i Józef Zaborski

W 1894 roku, kiedy do Pruszkowa przeniosła się Fabryka Ołówków, a wraz nią założyciele fabryki z rodzinami, miasto zyskało dwóch zasłużonych społeczników, a przy tym serdecznych przyjaciół – inżynierów Stanisława Jana Majewskiego (1860-1944) i Józefa Zaborskiego (1859-1939). To ich podpisy widniały pod aktem powołującym do życia Towarzystwo Akcyjne Fabryki Ołówków „St. Majewski i S-ka”. Inżynier Majewski był razem z hr. Potulickim inicjatorem założenia pierwszej szkoły elementarnej w Pruszkowie oraz rozpoczęcia budowy kościoła św. Kazimierza, założycielem szkoły przyzakładowej przy fabryce ołówków, a w 1906 r. jednym z założycieli pruszkowskiego koła Polskiej Macierzy Szkolnej. Po Wielkiej Wojnie poświęcił się karierze politycznej jako poseł Związku Ludowo-Narodowego na Sejm Ustawodawczy 1919-1922. Działalność społeczną na rzecz Pruszkowa kontynuował później jego syn inż. Leszek Majewski. Inżynier Zaborski, obok pracy w fabryce ołówków, pracował także na Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Był m.in. jednym z założycieli zasłużonego także dla Pruszkowa kolejarskiego Towarzystwa „Jedność”, a w latach 1908-1912 wydawcą i redaktorem poświęconego sprawom oświaty i kolejnictwa pisma „Łącznik”.

Hoserowie
Willa rodziny Hoserów

W 1896 roku Piotr Ferdynand Hoser (1857-1939) – syn Piotra, który od 1850 r. prowadził z braćmi Pawłem i Wincentym słynną warszawską firmę ogrodniczą „Bracia Hoser” – zakupił gospodarstwo we wsi Żbików, gdzie założył ośrodek hodowli roślin. Był wybitnym ogrodnikiem – m.in. założycielem Kursów Ogrodniczych (w 1916 r. przekształconych w Wyższą Szkołę Ogrodniczą), Polskiego Związku Wytwórców Drzew i Krzewów oraz prezesem Związku Polskich Zrzeszeń Ogrodniczych – i, podobnie jak jego bracia Paweł i Wincenty, sprawnym przedsiębiorcą i oddanym społecznikiem. Szkółki Żbikowskie szybko zyskały renomę jednej z największych firm ogrodniczych w Królestwie – w 1913 r. zatrudniały już 200 pracowników i eksportowały swoje produkty za granicę. W 1897 r. Piotr z braćmi założyli cegielnię w miejscu, które pruszkowianie do dziś nazywają glinkami Hosera. To właśnie z hojnie ofiarowywanych przez Hoserów cegieł z sygnaturą „Żbików” wybudowana została nowa żbikowska świątynia. Rodzina wsparła także powstanie pierwszej pruszkowskiej biblioteki. Henryk Hoser, który w 1900 r. na Żbikowie otworzył Fabrykę Pilników, był jednym ze sponsorów Ochotniczej Straży Ogniowej oraz działaczem Komitetu Obywatelskiego, zaś Piotr Ferdynand, działacz oświatowy i radny miejski w latach 1917 -1919, znalazł się gronie inicjatorów usypania Kopca Kościuszki na Żbikowie.

Lekarze i farmaceuci

Doktor Aleksander Wolfram (po lewej) i dr Edward Steffen

Istotną częścią tworzącej się elity przyszłego Pruszkowa byli lekarze i farmaceuci, którzy zaczęli przybywać do osady wraz z jej przemysłowym rozwojem. Gwałtownie wzrastającą liczba robotników sprawiła, że właściciele fabryk zaczęli zatrudniać przyfabrycznych lekarzy. W ten sposób do Pruszkowa trafił zasłużony społecznik dr Aleksander Leszek Wolfram, który pełnił tę funkcję w fabryce Teichfelda, a później w fabryce Majewskiego. Pracowników Warsztatów Kolejowych i ich dzieci leczył z kolei dr Józef Idzikowski. Kolejni przybywali wraz z otwarciem w 1891 r. Warszawskiej Lecznicy dla Obłąkanych w Tworkach. Z lecznicą związani byli m.in. dr Rafał Radziwiłłowicz, późniejszy radny miejski dr Józef Handelsman oraz jeden z najbardziej zasłużonych pruszkowskich lekarzy i działaczy społecznych, także późniejszy radny miejski dr Edward Steffen, który w 1906 r. wraz z dr. Rychlińskim i p. Klankiem otworzyli sanatorium dla nerwowo chorych „Wrzesin”. Na początku ostatniej dekady XIX w. do Pruszkowa sprowadziła się także rodzina Bielawskich. W 1890 r. mgr farmacji Józef Bielawski, późniejszy radny, w kamienicy przy ul. Prusa otworzył pierwszą pruszkowską aptekę, a w 1906 r. jego syn uruchomił kolejną na Żbikówku. To właśnie spod apteki przy ul. 3 Maja, gdzie działał punkt kontaktowy Polskiej Organizacji Wojskowej (POW), 11 listopada 1918 r. pruszkowscy peowiacy wyruszyli, aby rozbroić stacjonujący w mieście niemiecki garnizon.

Lecznica dla obłąkanych w Tworkach

„Tygodnik Ilustrowany” 1891, t. IV

Uroczysta inauguracja Warszawskiej Lecznicy dla Obłąkanych odbyła się 21 listopada 1891 r. Była to wówczas jedna z najnowocześniejszych placówek tego typu w Imperium Rosyjskim, a jej otwarcie przyczyniło się – podobnie jak powstanie fabryk w przypadku Pruszkowa i Żbikowa – do raptownego rozwoju osiedla Tworki. Choć lecznica zarządzana była przez Rosjan – pierwszym dyrektorem mianowano Władymira Nikołajewicza Chardina, a jego następcą w 1904 r. został Iwan Sabasznikow – od początku pracowali w niej polscy lekarze psychiatrzy. Szybko tworkowska lecznica stała się jednym z mateczników rozwijającej się wówczas polskiej psychiatrii. Ze szpitalem w późniejszych latach związani byli zasłużeni lekarze i akademicy, dziś uznawani za twórców polskiej psychiatrii, tj. Rafał Radziwiłłowicz, Witold Łuniewski, Feliks Kaczanowski czy Jan Mazurkiewicz. Wielu z nich – m.in. twórca szpitala na Wrzesinie dr Edward Steffen czy oddany społecznik, a od 1917 r. radny miejski dr Józef Handelsman – związało się z Pruszkowem i energicznie pracowało na rzecz jego rozwoju. W międzywojniu Szpital kontynuował swoje szczytne tradycje jako jedna z najnowocześniejszych instytucji psychiatrycznych w II Rzeczpospolitej. Pierwszym polskim dyrektorem lecznicy został w 1919 r. Witold Łuniewski – prekursor polskiej szkoły psychiatrii sądowej i penitencjarnej, odznaczony Krzyżem Niepodległości za działalność POW w Sieradzu. To on był także inicjatorem rozbudowy szpitalnego kompleksu wraz z otaczającym go parkiem, który zmodernizowano zgodnie z żywą wówczas wśród architektów koncepcją „miast ogrodów”, znaną pruszkowianom z sąsiedniej Podkowy Leśnej, Milanówka czy Komorowa.

Doktor Rafał Radziwiłłowicz

Jednym z pierwszych polskich ordynatorów tworkowskiej lecznicy był dr Rafał Radziwiłłowicz. W Tworkach mieszkał i pracował w latach 1891-1904. Wraz z żoną Marią Weryho-Radziwiłłowicz, pedagożką i jedną z prekursorek wychowania przedszkolnego w Polsce, prowadzili ożywione życie towarzyskie i społecznikowskie w prężnie rozwijającej się osadzie Pruszków. Najpewniej to właśnie Maria i Rafał byli pierwowzorami postaci dr. Tomasza Judyma oraz postępowej nauczycielki Joasi Podborskiej z Ludzi bezdomnych. Żeromski bywał w Tworkach. Jego pierwszą żoną była Oktawia Rodkiewiczowa – siostra dr. Radzwiłłowicza. Pisarz odwiedzał również Tworki podczas pracy nad Popiołami, aby podczas spacerów w górę Utraty i Raszynki obejrzeć miejsce, w którym rozegrała się opisana w powieści Bitwa pod Raszynem.

Józef Piłsudski po aresztowaniu przez Ochranę

Kiedy 21 lutego 1900 r. w łódzkiej redakcji „Robotnika” aresztowano Józefa Piłsudskiego, władze PPS uznały, że jedyną szansą na uratowanie przyszłego marszałka od wywózki na Sybir będzie orzeczenie o obłąkaniu. Z prośbą o napisanie dla Piłsudskiego instrukcji, jak udatnie symulować szaleństwo, zwrócono się właśnie do znanego z sympatii dla PPS-u dr. Radziwiłłowicza. Fortel udał się znakomicie, choć dr Iwan Szabasznikow – związany z tworkowską lecznicą rosyjski psychiatra – przejrzał ponoć grę Piłsudskiego. Szczęśliwie okazało się, że Szabasznikow był z pochodzenia Buriatem. Oczarowany opowieściami Piłsudskiego o pięknie syberyjskiej przyrody wydał przychylny mu werdykt. Z podejrzeniem obłąkania Piłsudski trafił do petersburskiego szpitala Mikołaja Cudotwórcy, skąd zbiegł w maju 1901 roku. Maria Paszkowska, która dostarczała Piłsudskiemu instrukcje, wspominała:

Po uprzedniem porozumieniu z Piłsudskim zwróciłam się do dra Radziwiłłowicza, który, chociaż nie należał do P.P.S., będąc jednak szczerym demokratą i niepodległościowcem, i dobrze znając i ceniąc Piłsudskiego, chętnie zgodził się przyłożyć rękę do zmiany jego losu. Podyktowane mi przez dra Radziwiłłowicza odpowiednie instrukcje, jak ma symulować poczynające obłąkanie, przesłałam za pośrednictwem Siedelnikowa Piłsudskiemu, który od razu zaczął postępować w myśl przesłanej mu instrukcji. Na podstawie kartek – tzw. «grypsanek» – Piłsudskiego, jak i z opowiadań Siedelnikowa, który szczerze martwił się objawami umysłowego zaburzenia «tak sympatycznego nieszczęśliwca», zdawałam sprawozdanie z przebiegu akcji dr. Radziwiłłowiczowi, który dawał dalsze instrukcje. Tymczasem zacny Siedelnikow z powodu «choroby» Piłsudskiego, którą bardzo się przejął, miał coraz więcej kłopotów i przykrości z tytułu swych obowiązków intendenta. Piłsudski bowiem otrzymał od dr. Radziwiłłowicza instrukcję, że powinna go drażnić obecność żandarmów i że nic nie powinien przyjmować z ich rąk. Tymczasem jedzenie więźniowie X pawilonu otrzymywali w asyście żandarmów, wobec czego Piłsudski przestał przyjmować potrawy rzekomo w obawie «zanieczyszczenia» ich przez żandarmów. Wobec tego na razie zgodził się żywić samemi jajami, kiedy zaś po pewnym czasie jaja śmiertelnie już mu zbrzydły, zaczął wyszukiwać na nich podejrzanych kropek i skaz, i zażądał sucharków w jakiemś specjalnem opakowaniu, potem domagał się czekolady w tabliczka itd.

Warsztaty Drogi Żelaznej

Gmach administracji

W 1890 roku Zarząd Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej wykupił położony wzdłuż linii drogi żelaznej 32-hektarowy teren, na którym powstały uruchomione w 1897 roku Warsztaty Naprawy Wagonów Towarowych. Do Żbikowa zaczęli ściągać przeniesieni z ul. Chmielnej w Warszawie robotnicy z rodzinami, a wraz z nimi pracownicy wykwalifikowani oraz inteligencja techniczna – majstrowie, inżynierowie, a w późniejszym okresie także pedagodzy, którzy już na miejscu kształcili kolejne pokolenie pracowników Drogi. Od wczesnych lat 70. XIX w., kiedy Leopold Kronenberg wykupił pakiet kontrolny akcji przedsiębiorstwa, aż do 1911 r., kiedy władze carskie kolej znacjonalizowały, Towarzystwo Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej funkcjonowało jako kuźnia polskich kadr technicznych, z której wychodzili nie tylko świetni inżynierowie, ale także oddani działacze społeczni, oświatowi i niepodległościowi. W ciągu kilku zaledwie lat rubieże wsi Żbików zamieniły się w prężnie rozwijającą się dzielnicę robotniczą zwaną przez jego nowych mieszkańców Żbikówkiem. Wzdłuż biegnących równolegle do murów Warsztatów ulic – dzisiejszej Narodowej, Mickiewicza i Szkolnej – wznosiło się coraz więcej murowanych kamienic czynszowych, a ul. Główna (dzisiejsza 3 Maja) stała się lokalnym centrum usług i handlu. W 1900 r. na obrzeżach Warsztatów powstała dla dzieci kolejarzy i pracowników zakładu nowoczesna szkoła zorganizowana przez wybitnego działacza oświatowego Stanisława Michalskiego, a w wybudowanym ok. 1900 r. neogotyckim budynku, stojącym do dziś przy ul. Broniewskiego, z inicjatywy społecznika i pracownika warsztatów inż. Emila Schönfelda utworzono Szpital Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Nowopowstała dzielnica tętniła życiem.

Szpital kolei warszawsko-wiedeńskiej

Jedną z najprężniej działających instytucji na terenie robotniczego Żbikówka było Stowarzyszenie Spożywców Pracowników Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej, które obok uruchamiania spółdzielczych sklepów – przy ul. Głównej koło przejazdu od 1901 r. działał sklep spożywczo-kolonialny, a od 1902 r. przy ul. Starowiejskiej (dziś Kościuszki) piekarnia – zajmowało się również działalnością oświatową. Placówki kooperatywy dystrybuowały prasę spółdzielczą, a do osady przybywali z wykładami najbardziej znani propagatorzy spółdzielczości w Królestwie Polskim ze Stanisławem Wojciechowskim, przyszłym prezydentem Polski, na czele. Wielkim propagatorem idei spółdzielczości był zasłużony pruszkowianin Wojciech Radomski, członek organizacji bojowej PPS, prezes Zarządu Spółdzielni, a w międzywojniu dyrektor Warsztatów, który na Żbikówku prowadził społecznie cieszącą się popularnością wśród robotników bibliotekę kolejową. Warto nadmienić także, że kiedy w 1906 r. powołano do życia Towarzystwo Kooperatystów wśród ojców założycieli – obok Edwarda Abramowskiego, Romualda Mielczarskiego i Stanisława Wojciechowskiego – znalazło się nazwisko wspominanego już lekarza tworkowskiej lecznicy, dr. Rafała Radziwiłłowicza.

„Wędrowiec” 1906, nr 49

Obok działalności społecznej i oświatowej na Żbikówku kwitło też życie kulturalne. Na szczególną uwagę zasługiwało otwarcie w 1906 roku pierwszej pruszkowskiej sceny teatralnej. Korespondent magazynu „Wędrowiec”, który był obecny na jego premierze, tak opisywał spektakl i teatr:

Pracownicy kolei wiedeńskiej powzięli nader szczęśliwą myśl: urządzili sobie teatr w Żbikowie. Zarząd kolei ustąpił im na ten cel obszernego pomieszczenia w budynku, gdzie mieściła się już wprzódy czytelnia i wypożyczalnia książek, udzielił 600 rubli na koszty urządzenia oraz dał oświetlenie elektryczne. Przedsięwzięcie, dzięki energii jednego z pracowników kolei, p. R. Śliwickiego, powiodło się świetnie, tem bardziej, że reżyseryę w tym najmłodszym teatrze objął p. Maryan Kotowski, znany z organizowania koła «Miłośników». Urządzili scenę sami pracownicy, poświęcając na ten cel drogi swój czas i… siły, nie szczędząc też nakładów z własnej kieszeni. Dekoracye malował p. Mejstrowicz, litograf miejscowy; wypadły one zupełnie zadowalająco. Na pierwszy raz pokuszono się nie o byle co: o komedyę stylową. Grano «Pana Geldhaba» Fredry, przyczem zaznaczyć warto, że wszyscy umieli swoje role doskonale. (…) Wśród wykonawców dostrzegliśmy kilku wybitnie zdolnych amatorów; zasługuje na zaznaczenie, że grano bez inspicyenta, a pomimo to sztuki szły żywo i składnie, a suflera prawie że nie było słychać. Sala była przepełniona. Miejsc jest w niej około 200, tym razem zmieściła dwieście kilkadziesiąt osób.

„Wędrowiec” 1906, nr 49
Skip to content